Pierwsze wrażenie:
Wzięłam przykład z mojej nauczycielki od ekonomiki rolnictwa i postanowiłam wylosować blog, który ma najmniejszą ilość rozdziałów - i tego ocenić w pierwszej kolejności. Skacz i raduj się, drogi Autorze, bo padło na Ciebie! A że ostatnio u mnie krucho z pisaniem ocen - tym lepiej dla Twojej zacnej osoby i Twojego jeszcze bardziej zacnego bloga! Ale jak się to okaże pod koniec - przekonamy się już za chwilę. To jak? Zaczynamy!
Na sam początek weźmy pod lupę adres bloga, który widzimy zawsze na pierwszym miejscu. Od razu skojarzył mi się ze wspaniałą autorką krwawych, wampirzych historii - Anne Rice i jej Królową Potępionych. Być może nie pomyliłam się z tematyką, ale to zobaczymy za chwilę. Tak naprawdę łatwo go zapamiętać, nie jest szczególnie trudny w pisowni, ale ma jeden bardzo prosty mankament - posiada w sobie nasze polskie znaki, czego bardzo nie lubię. Posiada... Raczej nie posiada, ale to już taki mały szczegół. I ten właśnie szczegół bardzo mnie irytuje, ponieważ czasami wychodzą w adresach takie marsjańskie kwiatki, że włos jeży mi się na głowie od samego patrzenia. Tutaj wielkiej tragedii nie ma, ale czasem lepiej znaleźć taki adres, który nie będzie posiadać w sobie naszych znaków alfabetu. I tak, da radę znaleźć taki w języku polskim. Trzeba po prostu się troszkę natrudzić.
Widzę Twoją własną favikonę - szkoda tylko, że jest cholernie nieczytelna i dla mnie jest jedynie nudnym, czarnym kwadracikiem. Dopiero gdy przytknę niemal oko do ekranu laptopa, udaje mi się ujrzeć GP - radziłabym zrobić go w innym kolorze, bo aktualnie, jak już mówiłam - nudny kwadracik.
Cytat! Brak cudzysłowu, brak podanego imienia i nazwiska autora - Twoje? Jako że jestem ciekawską, ale też bardzo dbającą o szczegóły, wścibską oceniającą, pozwolę sobie zapytać o pewną rzecz wujaszka Google, co by mi pomógł odkryć zagadkę, do kogóż to to fajowe cudo należy. Och, jest Twój. Należy jednak w jakiś sposób to zaznaczyć, chociażby i w belce - ja tak kiedyś zrobiłam. W każdym razie cytat bardzo mi się spodobał i w pewnym sensie podsunął ciekawy pomysł do fantastyki, którą piszę. Tajemniczy, ciekawy, zachęcający - dlatego też z chęcią przeszłabym do treści! - ale jeszcze chwilkę musimy poczekać.
Pseudonim, pseudonim, gdzie jesteś, kochany pseudonimie... Jesteś! MissBloody - och, no tak... No i w sumie tutaj mogłabym zakończyć pierwsze wrażenie... Okej, powiem tak - mało oryginalne, zaczynam się bardzo dobrze domyślać, o czym będzie powieść i takie tam... Przereklamowany, oklepany - sztampowy wręcz. Wykazałabym się większą kreatywnością. Tylko, błagam, żadne Lilith, Lucyferka i inne tego typu pierdoły, bo umrę na zawał albo na niekontrolowany atak śmiechu.
6/10
Szata graficzna:
Och, wyczuwam mroczność, zło i występek po samym ujrzeniu szablonu! Okej, koniec z ironią, teraz powinnam przybrać bardzo poważną postawę i zacząć to normalnie oceniać, ale mam zbyt dobry humor, żeby się powstrzymać... Ale postaram się dla komfortu obu stron.
Za dużo tutaj czerni, a czerń jest tak cholernie oklepana, że brak mi sił, naprawdę. Czerń, biel, szarości i czerwienie. U Ciebie ta czerń występuje, przez co mnie odechciało się wszystkiego, ale postaram się spiąć i jakoś dotrwać do końca oceniania szablonu, okej? Więc tak - Nie lubię, gdy nagłówek, w tym wypadku zajmujący trzy czwarte mojego ekranu, jest wyrwany z kontekstu i przedstawia sobą jedynie kwadrat. Ja lubię, gdy nagłówek "wyłania się" z tła zewnętrznego lub na odwrót - powoli zanika i zamienia się w jednolity, normalny kolor tła zewnętrznego. Mam nadzieję, że wiesz, o co chodzi. Na pewno wiesz, bo dół nagłówka właśnie w ten sposób łagodnie przechodzi w... czerń, niestety.
Model z nagłówka wygląda zacnie, choć troszkę niekomfortowo się czuję, mając jego facjatę na pół ekranu, ale pominiemy już ten mało znaczący fakt. W każdym razie fajnie to wygląda, lubię taki styl robienia szablonu, jednak ten napis... Nie mógłby być jeszcze mniejszy? No błagam, na pewno mógłby być mniejszy! Przecież tak łatwo wyszło mi rozszyfrowanie tego, co tam jest napisane! Zwłaszcza to "słodko"! (Rozszyfrowywałam je pięć minut, strzelając w stolik, szufladę i szumnie...)
Spójrzmy na prawą kolumnę... Och, nie widzę tekstu! I co ja mam zrobić?! Tak, droga MissBloody, jak na razie Twój szablon leży i kwiczy, ale spokojnie! - może się jeszcze podniesie. W każdym razie proponowałabym przerzucić to, co tam jest, na lewą stronę na jakieś jednolite tło, by ludzie mogli widzieć tekst, a nie zaznaczać i dopiero czytać, bo to jest troszkę... żałosne, a innego słowa nie potrafię znaleźć, by to opisać.
Lewa kolumna! Tutaj nieco lepiej, choć kolor czcionki bloga na tym szablonie nie jest w ogóle widoczny. Proponowałabym zamówić taki, który byłby, mimo wszystko, kompatybilny z kolorami czcionek, jakie sobie ustawiasz.
I teraz bierzemy pod lupę kolumnę z treścią bloga. Data... No, okej, ale mogłaby być nieco mniejsza, żeby aż tak bardzo uwagi nie przyciągała. Tytuły rozdziałów wyśrodkowałabym i jeszcze powiększyła czcionkę, żeby przyciągnąć uwagę, bo jak na razie wszystko zlało się w jedno. Tekst niewyjustowany, przez co psuje jakość wykonanego szablonu - to naprawdę nic nie kosztuje, wystarczy zaznaczyć tekst i w belce tworzenia postu zaznaczyć układ treści na wyrównane do prawej i lewej. A, uwierz mi, wyjustowany tekst łatwiej się czyta.
O rany, to jest jeszcze dalszy ciąg lewej kolumny?! Okej, układ Twojego szablonu jest maksymalnie dziwny, ale lepiej pytać nie będę, dlaczego tak dziwnie się te wszystkie gadżety ułożyły. W każdym razie gadżet z obserwatorami, według mnie, jest zbędny i bardzo psuje wizualność całości, zresztą liczbę i listę można znaleźć na swoim pulpicie nawigacyjnym, czy jak to się tam to zwie na tej domenie... Button się nie wyświetla, a button szabloniarni pasuje tam jak pięść do nosa... Poprawiłabym to, bo jak na razie wszystko leży i kwiczy.
Wniosek? Zmieniłabym szablon i uderzyła w mroczne kolory, ale niezwiązane z szarością, bielą, czernią i czerwienią, Mamy też inne kolory na palecie barw, serio.
2/10
Treść:
Prolog
Prolog nie powala długością. Owszem, nie zawiera żadnego
błędu z przecinkiem, co mnie niezmiernie cieszy, jednakże kilka innych rzeczy
rzuciło mi się w oczy, a które muszę poruszyć.
Przede wszystkim długość zdań. Twój prolog jest cholernie
irytujący pod tym względem. „Biegłem. Upadłem. Chyba złamałem nogę. Odwróciłem
się.” Czy wyobrażasz sobie całą książkę napisaną w tym stylu? A wiesz, jak się
buduje zdania złożone? Tak? No to buduj je! Z tego, co zdążyłam napisać, można
by ułożyć jedno dobre, długie zdanie!
Co idzie za długością zdań? Opis akcji. Nim dobrze
rozpędziłam moje oczyska, już przeczytałam i miałam lekki mind fuck. Ale stwierdziłam, że to chyba faktycznie koniec i
przydałoby się teraz jakoś go opisać. To, co zdążyłaś opisać w dziesięciu
zdaniach, ja bym rozwinęła do długości dwóch stron w Wordzie. Zbyt krótko, nie
poczułam tego, jedynie rozchichotałam się jak szalona i machnęłam na to ręką,
stwierdzając, że słabe. A to zły znak, naprawdę bardzo zły.
A już najbardziej rozwaliło mnie ostatnie zdanie…
Przepraszam, ale to jest tak sztampowe i oklepane, że na pewno stać Cię na coś
więcej niż to, co ukazałaś w prologu. Mam tylko nadzieję, że dalej będzie
lepiej niż tutaj, bo… będzie kiepsko.
Rozdział 1
O, justowanie! Widzę postępy! Teraz tylko mam ogromną
nadzieję, że treść także mnie bardzo miło zaskoczy! Życzę tego zarówno sobie,
jak i Tobie!
Teoretycznie zmieniłam sposób oceniania – wyciągam błędy z
kilku ostatnich rozdziałów tekstu. Jako że u Ciebie rozdziałów jest tylko pięć,
mogę po raz ostatni sprawdzić całą treść. Więc jak? Zaczynamy!
„Być może było to martwe zwierzę,
lub, co gorsza, człowiek.”
„Kochających rodziców, piękną żonę o jakże prześlicznym
imieniu – Vanessa - oraz dwójkę małych
dzieci.”
„Możecie sobie tylko wyobrazić,
jak bardzo się wściekłem.”
„Musiałem zwolnić, bo przejeżdżając po dziurach, trząsłem się jak galareta.”
„Uderzyłem w coś, co rozmiarami na pewno nie przypominało
zwykłego psa, czy kota.”
„Uciekając, potknąłem się
o jakiś mały, lecz ostry kij. Zobaczywszy go,
skierowałem oczy na jedną z opon samochodu.”
„Znałem go jak mało kto, więc wiedziałem, którędy biegnąć,
by dotrzeć do najbliższego obiektu publicznego.” – biec
„Mimo, że otworzyłem oczy, nic nie widziałem.”
„W tej samej chwili przez moje ciało przechodziły na przemian fale zimna i gorąca.” – przeszły
„Już wiedziałem, co to
jest.”
„Rozglądałem się wokoło, szukając
jego źródła.”
Rozdział 2
„Nabrałem powietrza w nieużywane od jakiegoś czasu płuca.”
– pozwolisz, że tego nie skomentuję…
„Czułem, jakby ogień
przechodził przez moje gardło.”
„Ostatnią rzeczą, jaką
zobaczyłem, była jego twarz wykrzywiona w szyderczym, pełnym pogardy uśmiechu.”
„Mimo przyjaznego wrażenia,
jakie sprawiały na pierwszy rzut oka, gdyby się głębiej przyjrzeć, można by było ujrzeć niebezpieczny błysk, który
to często widuje się w oczach największych szaleńców.”
„Nie miałem pojęcia,
czego on ode mnie chce, ale byłem pewien, że dobrze na tym nie wyjdę.”
„Cofając się, natrafiłem
na jakąś dziwną przeszkodę, która nie pozwalała mi posuwać się dalej.”
„Ten, który zagrodził mi drogę,
okazał się dochodzącym do czterdziestki, wysokim blondynem o zimnych jak lód
niebieskich oczach i małych, acz zmysłowych ustach.”
„Zupełnie, jak wszyscy inni.”
„Nie pamiętasz, czego cię
uczyłem?”
„Tak, jak chciałeś, postawię
sprawę jasno.”
Rozdział 3
I Znów brak justowania – a tak dobrze mi się czytało i
wyłapywało błędy! Lepiej tutaj też to zastosuj…
„Nie wiem, jak mocno
jesteś pieprznięty, ale lepiej zostaw mnie w spokoju!”
„Czyli, jednak to dzieje się
naprawdę, a ja wpadłem w sidła psychopaty, który potrafi zajrzeć do
najgłębszego zakamarka mej duszy.”
„Wampiry nie istnieją – powiedziałem powoli, akcentując każde
słowo. – To tylko legendy.”
„Jestem Lucas, Lucas Vega.
– wyglądało
na to, że teraz czekała mnie długa pogawędka
z wampirem.”
„Możemy również wysyłać i odbierać myśli zarówno w gronie
wampirów, jak i ludzi.”
„Nie rozumiem, jak
wytrzymują na takiej diecie.”
„Rób z nią, co chcesz.”
„Długie blond włosy, kiedyś zapewne lśniące, teraz brudne i
pozlepiane, opadały na jej delikatne ramiona,
niebieskie, pełne łez oczy wyrażały ogromny strach, a cudowne, duże usta
drżały, powstrzymując się od płaczu.” – prędzej średnik.
Rozdział 4
Och, a tutaj już mamy justowanie… Rany…
„Nie kryłem zdziwienia, gdy ujrzałem,
kogo prowadził ten cholerny psychopata.”
Och, to oni jednak są w jakimś lesie?! Rany, a dałabym głowę
sobie uciąć, że w jakimś pomieszczeniu…
„Zobaczyłem ją, jak
obściskiwała się z jakimś facetem.”
Nie ważne – nieważne
„Przestań! – spojrzałem na
zanoszącą się z płaczu Vanessę.”
Nieziemskie źrenice – to są ziemskie? Albo marsjańskie?
Dziwne określenie. Tak ni z gruchy, ni z Pietruchy je wsadziłaś.
„Czując się jak w horrorze, podszedłem do niej, by sprawdzić, jak bardzo przerażającą zawartość mi
przedstawi.”
„Jakbyś żył tyle lat, co
ja, też byś szukał rozrywki – odrzekł, jakby torturowanie ludzi było najlepszą
rozrywką dla znudzonych życiem osób.”
„Spodoba ci się. – pokiwałem tylko głową i już chciałem wyjść, kiedy
Lucas zawołał: - Marion! – do pomieszczenia
weszła młoda, niska kobieta.”
„Przyprowadzę ci kogoś. –
zawrócił w stronę wyjścia.”
„Kiedy dziewczyna doprowadziła mnie do końca holu, musieliśmy skręcić w prawo, by nie wpaść
na ścianę.”
„Nie miałem pojęcia, jak
wygląda piwnica, gdyż nie byłem w stanie nic dostrzec.”
Rozdział 5
„Mijając wzrokiem kolejne defekty,
natknąłem się na wykute w skale siedzisko i początek korytarza.”
„Jedyne, co tam widziałem, to ten denerwujący, nierówno położony kamień.”
„Co, jeśli cofnięcie czasu
jest możliwe? Nawet, jeśli by było, to przecież
nie da się tego zrobić ot tak.”
Nie możliwe - niemożliwe
„Co prawda, jego rana już
prawie się zagoiła, ale jeszcze byłem w stanie ją zauważyć.”
Na reszcie krzyki ucichły – nareszcie krzyki ucichły
„Co prawda, za ładna to ona nie była. Wyglądała, jak jedna z tych pustych, różowych idiotek.” –
zupełnie zbędne w tym zdaniu.
„Pozdzierane paznokcie wbijały się w nadgarstki, niemalże przebijając je do krwi.” – poza tym,
skoro są pozdzierane, to znaczy, że ich nie ma, więc jakim sposobem może sobie
je wbić… w nadgarstki? Nie umiem tego zrobić, chyba że paznokciami prawej ręki
w lewy nadgarstek i odwrotnie. Gdy ma się długie paznokcie, można je sobie wbić
we wnętrze dłoni. Pokazać? Bo często sobie tak robię, gdy jestem czymś bardzo
zdenerwowana.
„Buty miały tak wysokie obcasy, że niejedna normalna
dziewczyna, chodząc w nich, od razu by się połamała.”
„- Wiesz, co
masz robić. – wampir
wskazał na dziewczynę.
- Nie zabiję jej – odpowiedziałem,
widząc, jak jego twarz zmienia się z
powrotem.”
„- Psychopaci!
– blondynka wreszcie wydusiła coś z siebie.”
„Nagle poczułem
niewyobrażalny ból dziąseł. Czułem ból podobny do tego, kiedy zęby wyrywane są bez
znieczulenia.”
„Coś mnie
przyciągało, coś kazało mi wgryźć się i ssać,
aż nic nie zostanie.”
„Rzuciłem się
na Lucasa, ale on przyszpilił mnie do ściany i cierpliwie czekał, aż się uspokoję.”
„Co ty zrobiłeś?! – krzyknąłem, próbując
się uspokoić.
- Pokazałeś, na co się stać –
odpowiedział zirytowany.”
Podsumowanie treści:
Patrząc na ilość punktów, jaką wypisałam, będzie dosyć długie… Ale chyba o
to w tym wszystkim chodzi, nie? Myślę, że bez zbędnych wstępów możemy zaczynać!
Pierwszoosobowy tryb narracji jest o tyle trudny, że łatwo się w nim
pogubić. Wiem coś o tym, bo aktualnie mam w pisaniu już drugą powieść pisaną
tym typem narracji i stworzenie dobrych rozdziałów zajmuje mi naprawdę dużo
czasu. Wiadomo – narrator nie jest wszechwiedzący i musi pokazać jak najwięcej
ze swojego punktu widzenia, nic poza tym. Twój błąd? Pomieszałaś ze sobą dwa
czasy, co jest uznawany za… błąd ciężki, że tak to ujmę. Raz piszesz w czasie
przeszłym, by nagle napisać w czasie teraźniejszym. A co lepsze! – potrafisz w
jednym zdaniu pomieszać te dwa czasy! Nie można tak robić, musisz zdecydować
się tylko na jeden czas i, uwierz mi, pisanie w czasie przeszłym jest o wiele
prostsze. I lepiej przyjmowane przez czytelników, dlatego też radziłabym przy
sprawdzaniu rozdziałów patrzeć pod tym kątem. W błędach, które wypisałam
powyżej, na pewno znajdziesz też właśnie te przypadki, w których poprawiałam Ci
końcówki na czas przeszły, bo pisałaś w czasie teraźniejszym. To chyba
najgorszy błąd, jaki popełniłaś.
Sądziłam, że tylko prolog mnie tak zasmucił pod względem długości zdań, ale
okazało się, że w rozdziałach jest niewiele lepiej. Nadal usilnie starasz się
pisać zdania proste, niezłożone, co mnie niezmiernie irytuje. Tekst, który jest
napisany w ten sposób, bardzo męczy i po chwili człowiekowi odechciewa się
czytania tego wszystkiego. Musisz rozbudowywać swoje zdania, pisać dłuższe,
bardziej urozmaicone. Bo wyobraź sobie całą książkę (o czym wspominałam przy
komentarzu do prologu) napisaną w ten sposób:
Biegłem. Odwróciłem się. Potknąłem
się o korzeń i upadłem. Chyba złamałem nogę.
A przecież można tak:
Biegłem ile sił w nogach, mijając
wysokie, nieruchome drzewa. Czarne pnie odznaczały się mrocznymi smugami na tle
powoli zapadającego zmierzchu, wyznaczając mi krętą drogę ku wolności.
Widziałem w oddali migoczące światła domostw, więc nie zwalniałem tempa, choć
płuca paliły mnie żywym ogniem, a śmierdzący oddech napastnika otulał mój
spocony kark. Przeskoczyłem omszały kamień, ale nie zdążyłem ominąć wystającego
korzenia starej, wiekowej sosny. Upadłem na ziemię, a w mojej kostce prawej
nogi eksplodował tak silny ból, że przed oczami ukazały mi się gwiazdy.
Mam nadzieję, że rozumiesz różnicę i widzisz, jak to wszystko wygląda. Dużo
opisu, trochę emocji, nutka niepewności. Oczywiście to bardzo okrojony opis
akcji, bo na upartego można go rozciągnąć jeszcze bardziej, ale nie będę przecież
tutaj pisać od początku Twojej powieści. Dlatego też zadanie dla Ciebie: buduj
dłuższe zdania, nie bój się tego! Urozmaicaj treść, dzięki czemu wszystko
będzie lepiej zarysowane, ciekawiej napisane, ładniej przedstawione, a
czytelnik o wiele łatwiej wciągnie się w lekturę i będzie w stanie sobie
wyobrazić to, co mu podajesz na tacy.
Taki błąd, jaki Ty popełniasz, czyli zbyt krótkie zdania, ciągnie za sobą
kilka dosyć sporych konsekwencji. Najważniejszy z nich to brak emocji. Czytam
aktualnie bardzo mądrą książkę, która ma mi pomóc w stworzeniu dobrej książki,
wartej wysłania do wydawnictw - i tam
autor ciągle podkreśla, że wszystko opiera się na emocjach. Dzięki nim powieść
ma w ogóle sens. Emocje są wyznacznikiem całej fabuły – przeżywamy wszystkie
sytuacje z bohaterem, ulegamy im i łatwiej wyobrażamy sobie wszystkie sytuacje.
Dzięki dynamice akcji i emocjom z tym wszystkim związanym możemy sobie wyrobić
zdanie na temat jakiegoś bohatera, zdecydować czy jest on zły, czy dobry. Czy
jego reakcje są poprawne do danej sytuacji, czy odpowiednio na nie reaguje…
Wszystko opiera się na emocjach – bez nich nie ma powieści. Myślę, że na pewno,
gdy czytasz ulubione pozycje ze swojej biblioteczki, bardzo mocno przeżywasz
przygody bohatera, niemal wcielasz się w niego i nie możesz się doczekać, aż
jej nie skończysz, by poznać, jak wszystko się skończy.
U Ciebie tego w ogóle nie ma. Nie było żadnych emocji, było nudno i
wynudziłam się za wszystkie czasy. Przez to, że budujesz tak krótkie zdania,
nie masz gdzie wcisnąć tych emocji – tego elementu zaskoczenia, tej nutki
dramatu, tajemniczości, niepewności, strachu o los bohatera. Zupełnie nic. Po
prostu piszesz, co Ci myśl przyniesie, nawet nie starając się tego ubrać w
emocje. A to bardzo ważny element fabuły. Ba! – najważniejszy. Co musisz
zrobić, żeby to zmienić? Zacznij uwzględniać emocje, próbuj opisać coś tak, by
przekazać czytelnikom, co bohater powinien czuć w tym momencie. Złość, smutek,
radość – myślę, że w pierwszoosobowym sposobie narracji jest o tyle prostsze,
że o wiele łatwiej przekazać emocje naszego głównego bohatera. Bo wiemy też, co
dokładnie myśli, jak na to wszystko reaguje. Nie pozostało Ci nic innego –
próbuj, trenuj, aż w końcu faktycznie zaczniesz pisać z emocjami. Bo jak na
razie ten aspekt leży i kwiczy, przez co leży cała fabuła.
Kolejny błąd, związany ze zbyt krótkimi zdaniami, to bardzo skąpe opisy. Nie
opisujesz wszystkiego w sposób bogaty w słownictwo, jak to było w przypadku mojego
małego rozbudowania Twoich zdań. Tam sporo można było się dowiedzieć, u Ciebie
praktycznie nikt nic nie wiedział. Więc masz następne zadanie domowe do
odrobienia – rozpisuj się, wzbogacaj swoje słownictwo i pisz dłuższe opisy, bo
bez nich nie ma fantastyki, na którą się zdecydowałaś. Ba! – nie ma żadnej
powieści, jaka by to nie była. Dzięki opisom poznajemy świat bohatera, lepiej
możemy sobie wyobrazić sytuacje i świat, jaki tworzysz. To podstawa, tak jak
emocje w tym wszystkim. Więc musisz szybko to poprawić, żeby było lepiej.
Nie oddzielasz nowych myśli akapitami. Co to znaczy? Każda nowa myśl,
niezwiązana w żaden sposób z poprzednim zdaniem, musi zaczynać się od nowego
akapitu. U Ciebie często tego nie widać, piszesz wątek za wątkiem w jednym
ciągu, zatrzymując się dopiero na dialogu – musisz to poprawić przy okazji
sprawdzania już opublikowanych rozdziałów. To nie jest zbyt dużo roboty, ale to
mimo wszystko bardzo ważny aspekt pisarstwa, konieczny przy publikacjach.
Na pewno musisz powtórzyć sobie wszystkie zasady dotyczące pisowni
przecinków. Łatwo je zapamiętać, można je sobie nawet spisać na kartkę i
zaglądać tam co jakiś czas, by utrwalać sobie tę wiedzę. Aż w końcu wejdzie Ci
to w krew i już nie będziesz potrzebować tego typu ściągawek, dzięki czemu
pisanie na pewno sprawi Ci więcej przyjemności i przyjdzie Ci o wiele łatwiej.
Przecinki to podstawa, trzeba znać chociaż te najważniejsze, żeby jakoś
operować w tym wszystkim. Zwłaszcza że zdecydowałaś się na publikację w
Internecie, a to mimo wszystko do czegoś zobowiązuje.
Czasem zapominałaś się w poprawnym technicznie zapisie dialogów. Pozwól, że
przypomnę, żeby ta wiedza Ci się utrwaliła.
- Zjedz to jabłko – powiedziała
kobieta stanowczym tonem, patrząc surowym wzrokiem na swą córkę.
Tutaj mamy do czynienia z brakiem kropki na końcu wypowiedzi postaci,
ponieważ słowo po myślniku określa nam, w jaki sposób bohater wypowiedział to zdanie.
Wszelakie „powiedziała, mruknęła, warknęła, jęknęła, wycharczała, wyszeptała,
itd.” Piszemy z małej litery. Dotyczy to także wszystkich pozostałych znaków
interpunkcyjnych, jakie mogą wystąpić na końcu zdania.
- Zjedz to jabłko. – Kobieta spojrzała
surowym wzrokiem na swą córkę, podając nastolatce owoc do ręki.
Tutaj, jak widzisz, nie wystąpiło słowo określające nam, w jaki sposób
bohater wypowiedział swoją kwestię, więc stawiamy kropkę, a słowo po myślniku rozpoczynamy
od wielkiej litery.
To podstawy budowy dialogów, jak i zastosowania przecinka – musisz
kontynuować jakoś to, co Ci w szczątkowej formie przekazałam, a pewnie o
połowie rzeczy zapomniałam, ale mogę Ci polecić chociażby Wikipedię, czy
Katalog Ocenialni, gdzie smirek – oceniająca jednej z zaprzyjaźnionych
ocenialni – pisze bardzo ciekawe artykuły, oznaczone „[PPP] – znajdziesz tam wiele przydatnych
informacji na tematy dotyczące pisarstwa. To nie wszystko. Nie sądzę, by
podawanie Ci adresu Piórem Feniksa było dobrym wyjściem, ponieważ Blog Onet
przestaje istnieć, jednakże musisz na własną rękę poczytać książki z tym
związane, poszukać o tym na Internecie – w dzisiejszych czasach mamy ogrom
możliwości – wystarczy po prostu z nich skorzystać, a to chyba nie jest takie
trudne, nieprawdaż?
Myślę, że to tyle, jeśli chodzi o część techniczną Twojej treści. Możemy
więc przejść do omówienia bohaterów oraz pomysłu.
15/40
Bohaterowie:
Siedzę przed laptopem już chyba piętnaście minut, a nadal nie potrafię wykrzesać z siebie czegokolwiek, jeśli chodzi o Twoich bohaterów. Bo co ja mogę o nich powiedzieć? No, tak na poważnie - co mogę? Mając tak skąpe opisy, brak emocji i średniej jakości dialogi - nie mogę powiedzieć tak naprawdę nic. W dodatku po lekturze pięciu rozdziałów i prologu nie pamiętam nawet ich imion! To dopiero można nazwać literacką tragedią...
Mam spróbować? Na pewno na ten temat rozpiszę się w pomyśle, ale tutaj... Coś sprobuję o nich powiedzieć.
Główny bohater - tak go sobie nazwałam, nie tylko dlatego, że faktycznie nim jest - po prostu nie pamiętam jego imienia. To bardzo dziwny człowiek, którego w ogóle nie polubiłam. Zirytował mnie już od samego początku, pomijając prolog, bo tam to w ogóle nie było nic ciekawego. Ale było chyba jego imię... Nie chce mi się sprawdzać, kontynuujmy. Zadufany w sobie, widzi czubek własnego nosa i wszystko ma drogie. I myśli, że zawojuje świat. Głupi jest, cholernie irytujący.
Kolejny wampir to Stwórca - ten, co zmienił Głównego Bohatera - ten to jakiś dziwny jest, bardzo mało go, w ogóle postać niezarysowana, więc co ja mogę o nim powiedzieć? Że lubuje się w zabijaniu ludzi, a raczej w ich powolnym, słodkim torturowaniu. Okej, to już wiemy, a coś więcej? Hm... Chyba już nic.
Carlos - to przyjaciel Stwórcy czy coś w ten deseń - on tylko pojawił się przez chwilę, coś tam pomruczał i poszedł. Faktycznie, jest o czym mówić...
Vanessa - słodka żonka Głównego Bohatera, co to go zdradzała. Stwórca wymazał jej pamięć i zwiała, gdzie pieprz rośnie, wrzeszcząc wniebogłosy. Tutaj też raczej nie mamy o czym rozmawiać.
Jak widzisz - przez to, że jest kiepska technicznie treść, wiele aspektów leży i kwiczy. W tym i bohaterowie, którzy w żaden sposób niczego mi nie pokazują, nie powalają na kolana. Ba! - są przerysowani, sztampowi, nudni jak flaki z olejem i nie wzbudzają żadnych pozytywnych uczuć. Wszyscy są irytujący.
2/10
Pomysł:
Na mojej kartce widnieje piętnaście punktów Twojej fabuły, które muszę poruszyć, bo nie dadzą mi spokoju. Potem pewnie kilkoma słowami omówię ogół całej fabuły i pomysłu, jaki chciałaś przedstawić szerszej publiczności. To jak? Zaczynajmy, nie będziemy przeciągać!
Główny Bohater wymazał sobie palec w jakieś mazi i go polizał, żeby sprawdzić, co to jest. W tym momencie miałam ochotę zwymiotować, przy okazji zwijając się ze śmiechu. Przepraszam, ale jaki normalny człowiek zrobiłby coś takiego? A gdyby tak wymazał sobie palec w czyimś... kale - też by polizał, żeby sprawdzić, co to jest? Nieco więcej wyobraźni, bo to było ohydne i żenujące.
Głównemu Bohaterowi było niedobrze od krwi, ale na widok nagiej laski, leżącej na środku zielonej łąki poczuł podniecenie - FACECI. Myślę, że to idealny komentarz, oddający beznadziejność tej sytuacji.
Główny Bohater jedzie sobie swoim jakże cudownym, srebrnym BMW, aż tu nagle w coś uderza. Zatrzymuje się i wyskakuje z samochodu, by sprawdzić, kogo też potrącił. Oczywiście bardziej się przejął rysą na zderzaku, ale pomińmy już ten mało znaczący fakt. I nagle bum! - ktoś go porywa. Szczerze? Zaleciało mi tutaj sceną z pierwszego odcinka The Vampire Diaries.
Główny Bohater przestraszył się, że dziewczyna nie żyje, więc niewiele myśląc, rzucił nią o ziemię jak szmacianką lalką. Brawa dla niego, a także dla Ciebie za imponującą delikatność wobec trupa. To było trochę nie na miejscu, bo ona na przykład mogłaby być jedynie nieprzytomna, a ten nią rzuca jak jakąś szmatą do podłóg. Nieładnie, naprawdę nieładnie.
Najbardziej rozbrajające zdanie w całej powieści: "Wziąłem głęboki oddech w nieużywane od jakiegoś czasu płuca." - w tym momencie parsknęłam takim śmiechem, że miałam opluty cały ekran laptopa. To Ci się udało! W tym momencie aż chętniej zaczęłam czytać, bo kto wie, jakie jeszcze nowości mogłabym tam znaleźć! A teraz na poważnie - gdzie tu logika, gdzie tutaj sens? Główny Bohater nie wiedział o tym, że został przemieniony, więc skąd może wiedzieć, że ich nie używał? Zresztą to trochę durne zdanie, wsadzone w takie miejsce, że reakcja człowieka może być tylko jedna - śmiech.
Główny Bohater jednym spojrzeniem przejrzał na wylot powoli kroczącego w jego stronę człowieka po samym wyglądzie jego sylwetki i oczach, których na pewno nie widział tak dobrze z tak dużej odległości. I, oczywiście, stwierdził, że jest on potworem i nie wolno mu zaufać. Przepraszam, ale nikt nie ma takiej wspaniałej intuicji i sokolego wzroku. Mógł być co najwyżej nieufny wobec niego i nieco ciekawski, co się stało, kim on jest i jak się tutaj znalazł. Ale na pewno człowiek by takich wniosków nie wysnuwał po samej sylwetce!
"Zmartwychwstałeś, a ja jestem twoim stwórcą. Cieszysz się?" - pozwól, że pozostawię to bez komentarza, a Ty domyślisz się, o co mi chodzi. Tak, to jest najbardziej durna wypowiedź wszech czasów. Naprawdę. Chyba nic bardziej głupiego dawno nie czytałam. To nie było nawet śmieszne.
Reakcja Głównego Bohatera na myśl o tym, że Stwórca czyta mu w myślach była co najmniej śmieszna. "On czyta mi w myślach... Ale jak to możliwe?!" Spodziewałam się czegoś bardziej... wyrafinowanego. Jakieś skrajne przerażenie, próby ucieczki, łapanie się za głowę, próby maskowania swoich myśli, gorączkowe rozmyślania... A tutaj z jednej rzeczy przeszedł od razu do drugiej, jakby był tylko lekko zaskoczony, a potem skupił się na innym aspekcie dziwactwa Stwórcy.
Kolejna sztampowa rzecz, która wywołała u mnie grymas na twarzy to syndrom gorączkowego zaprzeczenia, jakoby wampiry nie istniały. To już nieco przereklamowane, a w tym przypadku nieco śmieszna sytuacja wyszła, bo po chwili Główny Bohater nagle został uświadomiony, że jednak wampiry istnieją i tak po prostu uwierzył. Przepraszam, ale mógłby chociaż nie wierzyć przez kolejne dwa rozdziały czy coś, a nie przez jeden akapit.
Wieść o tym, że jest wampirem, Główny Bohater przyjął aż nazbyt luźno i spokojnie. Bardzo naciągane i według mnie zbyt ogólnikowo opisane, żeby tak po prostu przejść z tym do porządku dziennego. To wyglądało tak, jakby rozmawiali o pogodzie, a nie o wampiryzmie.
Kolejna rzecz, która aż za bardzo skojarzyła mi się z The Vampire Diaries - umiejętność wampirów do naginania woli ludzkiej. Tak samo to zaproszenie wampira do domu, wymazywanie im jakiejś pamięci - Pamiętniki jak nic! Radziłabym nieco więcej oryginalności, bo jak na razie niczego ciekawego nie widziałam.
Kolejna rozbrajająca sytuacja: Główny Bohater zapomniał, że znalazł się w potrzasku, że jest wampirem - trzeba opieprzyć żonę, bo zdradziła. Och, to było cudowne wręcz! Czytałam to, śmiejąc się sama do siebie! A było w tym tyle emocji, ile w moim lewym kapciu.
Starszy wampir nie wpadł na to, by wymazać zdradliwej żonce pamięć, ale wpadł na to dopiero co zmieniony Główny Bohater - i gdzie tu logika, pytam się? Bo ja jej aktualnie nie widzę. Nie rób na siłę z niego wszechmogącego i najmądrzejszego, bo z reguły takie osoby są na samym początku totalnie ogłupiałe i nie myślą o tym wszystkim. W dodatku Stwórca bez szemrania wykonuje polecenie Głównego Bohatera - czyżby powstał jakiś nowy bóg? Błagam, nieco wyobraźni i zdrowego rozsądku oraz normalnego podejścia do sprawy, bo to przestaje być zabawne, przynajmniej dla mnie, która musiała to wszystko oceniać...
Okej, wniosek nasuwa się sam - totalnie niedopracowany pomysł. Nie było tutaj nic, co by mi się spodobało, przez większość czasu nudziłam się jak nigdy, ciągle wyłapując jakieś dziwne rzeczy, które wypisałam powyżej. Bardzo naciągane, źle opisane, kilka rzeczy ściągniętych z TVD - nie kupuję tego. Musisz naprawdę mocno dopracować jakiś pomysł, zwłaszcza z gatunku dark fantasy, żeby móc spokojnie publikować bez spiny o to, że wszystko zostanie powielone. A tutaj nie dość, że zostało powielone, to w dodatku słabo opisane, przez co tracisz naprawdę dużo. Ba! - chyba wszystko.
Rady? Wypisuj wszystkie wątki na kartkach, dokładnie rozplanowuj sobie rozdziały, rozbudowuj to wszystko i rusz głową! - każdy ma wyobraźnię i tylko ona nas ogranicza! Popuść wodze fantazji i stwórz coś własnego!
0/15
Podstrony:
Spis treści - niezaktualizowany o nowy rozdział, w dodatku panuje tam mały chaos - wyłącz możliwość komentowania i powiększ jakoś czcionkę, bo te linki zaraz zrobią się żałośnie małe i zginą w gąszczu innych rzeczy, widniejących na blogu.
O opowiadaniu - spójrzmy, co masz ciekawego nam do zaoferowania... Ach, no tak, krótki skrót treści. I już wiem, jak się nazywa główny bohater! Devon! Popatrz, jak to się złożyło...
Bohaterowie - nie lubię tej podstrony z tego względu, że wolę poznawać bohaterów poprzez treść, ale że u Ciebie treść kuleje, może dowiem się czegoś więcej stąd... Och, fragmenty powieści - słabe! Przejdźmy dalej.
O autorce - to może dowiemy się czegoś o naszej MissBloody... Lubisz subkulturę gotycką... Gotyk nie jest wyznacznikiem tego, żeby być ateistą bądź satanistą. Ja też bardzo lubię gotyk, jestem ateistką, ale... Okej, nie będę robić wykładów o satanizmie i takich tam, bo mnie nazwiecie córką Lucyfera. Oj, czekajcie... Już mnie tak nazywają! Peszek, jakby to powiedziała moja znajoma. W każdym razie - myślę, że opis troszeczkę za krótki. Nie ma informacji, co robisz w wolnych chwilach, co bardzo lubisz, czego nienawidzisz i takie tam. No wiesz - troszkę więcej zdradź o sobie, bo to malutko!
Trzy kolejne pozycje w menu to linki, subskrypcja i SPAM. Jest okej.
4/5
Podsumowanie:
Hm... Cóż ja mogę tutaj napisać? Nie poddawaj się. Jeszcze wiele przed Tobą, dużo czytaj, odnajduj różne informacje na temat pisowni różnych rzeczy, trenuj - na pewno kiedyś dasz radę napisać coś fajnego! Ale jak na razie to jeszcze nie jest Twój czas. Kiedy nadejdzie? Przy silnym samozaparciu powinno to przyjść wkrótce, ale to wszystko tak naprawdę należy do Ciebie.
Za co mogłabym Ci postawić punkciki? No nie wiem... Chyba nie ma nic, co chiałabym w jakiś sczególny sposób zapunktować.
Życzę powodzenia w dalszym pisarstwie!
0/10
Razem: 29
Ocena: dopuszczająca (2)
***
Cóż mogę rzec - mam dwa bilety na koncert Hurts! Idę z siostrą - to już drugi koncert w 2013, pierwszy to Mumford & Sons! Jestem bardzo szczęśliwa, choć znów mnie choroba dopadła.
W najbliższych dniach kolejna ocena ode mnie. Ile planuję na grudzień? Jeszcze dwie, co da nam 4, ale co z tego wyjdzie - nie wiem.
Święta niedługo! Ktoś wie, jak ustawić ten padający śnieg? (Aito, Ty pewnie wiesz :P)
W ogóle to piszcie, co u Was, ożywmy się trochę, ludziska!
Jeszcze nie wiem... ale się dowiem! Zaraz to ogarnę.
OdpowiedzUsuńCo u mnie? Aktualnie spełniam się jako reżyser i główny zombie klasowej wstawki. W sumie z moją wampirzą urodą nie potrzebuję zbyt wiele charakteryzacji ;) Muszę wreszcie skończyć tę ocenę, bo męczę się z nią i męczę i nie mogę się przemóc, by przysiąść nad nią dłużej, choć zostało mi już bardzo niewiele do końca. Potem wezmę się za jakiegoś krótszego bloga jeszcze przed świętami. I to chyba tyle.
Ja spięłam tyłek z tymi ocenami, bo to już zakrawało na kpinę z mojej strony... I ja też najpierw oceniam te z krótszą ilością rozdziałów - tak jest mi prościej. I przynajmniej ktoś nie musi specjalnie długo na ocenę czekać, gdy ma tylko do 10 rozdziałów.
UsuńJak ogarniesz to ustaw, co by się zrobiło świątecznie! :D I zimowo, bo zima jest fajna! ^^
Mogą być takie? ;)
UsuńO rany! *-* No jasne, że tak! <3
UsuńNie wiedziałam, że na innych komputerach szablon będzie aż tak duży, bo u mnie jest w sam raz.
OdpowiedzUsuńPoza tym, dziękuję za ocenę i podpowiedzi.
Szablony na blogspocie różnią się rozmiarami w zależności od rozdzielczości ekranu komputera. U mnie na przykład był bardzo duży.
UsuńNie ma za co, polecam się na przyszłość ;)
Hej, przecież to oczywiste było, że tam w cytacie jest "słodko", w końcu to cytat z oryginalnego Draculi! :D
OdpowiedzUsuńNo tak, ale był tak niewyraźny, że ktoś, kto go nie zna, miałby taki problem, co ja - cholerne zgadywanie, co tam jest w ogóle napisane.
UsuńMiałam odpowiedzieć czy zgadzam się, żebyś ty oceniała mój blog ( www.littlesweetpear.blogspot.com ) zamiast Amiry, więc zgadzam się ^^ Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuń