wtorek, 28 sierpnia 2012

[543] out-of-the-game.blogspot.com

            Przepraszam za milczenie, nałożyło się parę spraw.
            Ta ocena (Out of the game) była moją osobistą drogą krzyżową. Chyba w pokucie za to, że nie chodzę do kościoła, ja nie wiem. Mogły mnie w trakcie pisania ponieść nerwy, za co przepraszam z góry – po prostu jestem człowiekiem impulsywnym i podłym.
 
            Pierwsze wrażenie:
            Angielski adres. Nie za bardzo mnie to porywa, bo uważam, że nasz ojczysty język jest równie ładny. A i po przetłumaczeniu adres byłby krótszy – poza grą. Tymczasem mamy kilka krótkich słów, wszystkie oddzielone myślnikami, całość natomiast brzmi dla mnie… nijako. Nie czuję się porwana ciekawością, ot, może lekko uniosłam brew, ale bardziej z dezaprobatą. Zobaczmy, co jest dalej.
            W belce kolejna angielszczyzna. Może i treść będzie po angielsku? To byłoby dla mnie pewnym wyzwaniem, znowu musiałabym mózg na angielski przestawić. W każdym razie odnoszę niejasne wrażenie, że czeka mnie bardzo dramatyczny romans. Bądź też miłość do wampira, uchowaj, Boże. Albo upadłego anioła. Albo jakiekolwiek innego badassa, którzy są ostatnimi czasy popularni.
            Spojrzałam na bloga i lekko się skrzywiłam. Znowu bardzo nijako, nagłówek średnio wykonany, całość sprawia wrażenie niedopracowanej, posklejanej z kilku różnych części. Nad szablonem będę się jednak pastwić za chwilę, dość powiedzieć, że nie ucieszyłam się zanadto, patrząc na to wszystko.
            Pseudonim Autorki dość… interesujący. Co kto lubi, właściwie, mnie nie przypadł do gustu. Wyżywać się jednak na tym szczególne nie będę, ot, w każdym razie – wcześniej nigdzie go nie widziałam.
            Podsumowując, punktów znajdzie się…
            4/10

            Szata graficzna:
            Jak już mówiłam, nie bardzo mi się podoba. Wyjątkowo nijako, ale to po kolei. Ten odcień… hm… czegoś pomiędzy fiołkiem a lawendy od dłuższego patrzenia przyprawia nawet o mdłości. Gdybym miała wziąć się za analizę szablonu jak dzieła sztuki, to stwierdziłabym, że kompozycja jest mocno niesymetralna i bynajmniej nie wpływa to na interpretację motywów symbolizmu, ehem. Z lewej strony naćkane wszystkiego od cholery, z prawej pustka, nie licząc samego tekstu. Nie jest to wadą, oczywiście, tylko kurczę. Wygląda paskudnie, szczerze mówiąc.
            Autorka jest pewna, że te wszystkie elementy muszą znajdować się na głównej stronie? Trzy czwarte z nich dałoby się wywalić na podstronę, zostawiłoby się tylko spis treści… A tymczasem lipa. Właściwie jak tak patrzę, to czy zakładka „O mnie” oraz ta notka o Autorce to nie jedno i to samo? Oj, Autorko, nie można mieć ciasteczka i zjeść ciasteczko. Przynajmniej tym razem wygląda to bardzo kontrowersyjnie.
            Co do nagłówka. Wtopienie zdjęć średnie, czarno-białe kolory, czy raczej szaro-nijakie są właśnie… nijakie. I jeszcze więcej tego niewiadomojakiego fioletu. Uch, naprawdę, przyprawia mnie to o lekko depresyjny nastrój, a za oknem świeci mi słońce – co to za porządki?
            Poza tym, po pobieżnym przejrzeniu tego, jak się rozdział wizualnie prezentuje, stwierdzam, że czcionka zmienia się w trakcie treści. Wielkość, to jest. Plus – brak justowania. Na Onecie jeszcze człowieka szło zrozumieć, ale przecież Blogspot ma tę opcję wbudowaną, no to co za problem? Ach, lenistwo dopada każdego Polaka.
            Punktów to będzie…
            4/10

            Treść:
            Na początek – wypisuję błędy z pierwszego oraz ostatniego rozdziału. Ponadto z każdego piątego rozdziału, ponieważ całości jest więcej niż sztuk dziesięć. I od razu stwierdzam brak akapitów, i jestem z tego powodu bardzo zła.
            Prolog:
1)      „Wszystko, po prostu wszystko mówiło jej, czy wręcz krzyczało w głowie.” – narrator sam nie jest pewien? Zły spójnik.
2)      „Biła się z własnymi myślami, czegoż chcieć więcej, mętlik, pulsowanie skroni, ściskanie w gardle, nie mniejsze niż w żołądku.” – literówka, zbędny przecinek.
3)      „Biła się z własnymi myślami, czegoż chcieć więcej, mętlik, pulsowanie skroni, ściskanie w gardle, nie mniejsze niż w żołądku. Naprawdę więcej w tej chwili nie mogła chcieć, robiło się tylko gorzej, fale gorąca, nawet zaczynała się pocić.” – powtórzenie.
4)      „A to całe chore zachowanie z powodu kilku wspomnień, no może kilkunastu chwil, pięknych chwil, jednak również bolesnych, zważając na ich bez happy endowy koniec.” – zgubiony przecinek.
5)      „Jednak nie zawsze w życiu jest kolorowo, tak, patrząc pesymistycznym okiem..Nigdy nie jest jedynie kolorowo, często kolory blakną, zmieniając się w szare, czarno-białe barwy.” – nie istnieje leżący dwukropek. I zjedzona spacja.
6)      „Nigdy nie jest jedynie kolorowo, często kolory blakną, zmieniając się w szare, czarno-białe barwy. Słońce ginie gdzieś za szarymi, ciężkimi chmurami, kiedyś na pewno jeszcze zobaczymy jego promienie.” – powtórzenie.
7)      „Dla niepoprawnych romantyczek jest to..Wieczność, ale i tyle chcą czekać na miłość.” – znowu.
8)      „Ona jednak.. Była młoda, ładna, szczupła, wesoła, lubiana.. - Można powiedzieć idealna.” – czemu jednak? Czemu Autorka zaprzecza? Znowu leżący dwukropek. Potem napaćkanie znaków interpunkcyjnych; trzeba było jeszcze przecinek, wykrzyknik i średnik walnąć, a co.
9)      Była młoda, ładna, szczupła, wesoła, lubiana.. (…) Tak było, mogła mieć praktycznie każdego, dziewczyna z dobrego domu, jednak nie była tak zwaną sztywniarą, było wręcz przeciwnie. Można było robić z nią dosłownie wszystko, lądować na posterunku, odwozić przez radiowóz do domu, bądź wieczorami szlajać się po ulicach Indianapolis, wracać stopem za miasto do domu, uciekać przed właścicielem sklepiku z rogiem po ukradnięciu mu tabliczki czekolady..” – łoł, dobra, po kolei. Powtórzenie, raz. Odwozić kogo?, dwa. Powtórzenie, trzy. Zbędny przecinek, cztery. Czemu uciekała z rogiem?, pięć.
10)  „Dosłownie wszystko, kończąc na czymś całkowicie odmiennym - chodzenie do kościoła, płakanie w rękaw, przytulanie, bądź zwyczajne wyjście na spacer.” – na czymś, czyli na czym? Na chodzeniU, płakaniU, przytulaniU, zwyczajnYM wyjściU.
11)  „Tego dnia naprawdę odechciewało jej się czegokolwiek, często te wspomnienia przychodziły same, nie były, ani trochę zależne od niej.” – zbędny przecinek.
12)  „Pojawiały się i znikały, niestety pozostawiały po sobie paskudny ból, w sercu, wielką dziurę, której żadna tabliczka czekolady nie potrafiła zatkać, ani ogłuszyć na parę chwil.” – zbędne.
13)  „Po prostu nie było nic w stanie tego zmienić, wszystko wtedy zaczynało boleć, tak jak i tego dnia.” – szyk. Nic nie było w stanie tego zmienić.
14)  „Chcesz się dowiedzieć, czy on też bije się z tymi myślami, co ty?” – zgubiony.
15)  Czy? Czy cie pamięta?” – DAFUK? I literówka.
16)  „– Nie, nie i jeszcze raz nie, nie mogę..Co jeśli?” – leżący dwukropek i… czemu tej dziewczynie ciągle urywa od zdania?
17)  „Jeśli mnie..” – nie chcę się powtarzać.
18)  „Tak, musi pamiętać, w końcu tyle nas łączy..Znów to ukłucie.” – ehem.
19)  „Nie wyrobie, nie wyrobie, a jak go zobaczę ii..- ” – literówka, eee; nie wiem, jak to nazwać, podwójne i, dwukropek, brak spacji.
20)  „Była nie dość, że okropnie zakłopotana, to dodatkowo znów nadeszła fala bólu i skończyła, siedząc pod drzwiami łazienki cała we łzach.” – zbędny, zgubiony, kolejny zgubiony… I ta fala bólu usiadła pod drzwiami łazienki? Zły podmiot.
21)  „Wspomnienia nie są jedynie niezniszczalną pamiątką, czymś osobistym, bezcennym, są też przekleństwem, ona miała to wspaniałe szczęście, że były one..Przekleństwem!” – pomijając ten piękny brak sensu, to znowu to samo.
            Rozdział 5:
1)      „Może brzmi to jak jakiś jebany narcyzm, że mam o sobie mniemanie takie, iż nie popełniam błędów, mniejszych, bądź większych.” – zbędny.
2)      „Nigdy nikogo nie zraniłam, starałam się być patriotką, dobrą sąsiadką, zajebistą dziewczyną, kochaną córeczką, mamusi, oraz tatusia.” – zbędne.
3)      „Byłam naprawdę dobrym człowiekiem, co ja pieprze, byłam, mówię o sobie jakbym już nie żyła, co najmniej.” – zbędny.
4)      „Ale żyje, na nieszczeście moje, bo nie bardzo cieszę się z tego wykurwiście drażniącego mnie faktu.” – literówki.
5)      „Już nie płaczę tak często, sama się sobie dziwię, ale.. przestałam się tak tym zadręczać, chociaż zależy kiedy. Od tych trzech miesięcy zdarzyło się kilka.. jak ja to nazywam mokrych nocy, czyli całych, bądź w połowie przepłakanych.” – złe znaki interpunkcyjne, zgubiony przecinek, zbędny przecinek.
6)      „Często skutkami tych pięknych, upojnych chwil był cholernie nieznośny ból głowy, najgorsze było to, że już chciałam sobie spokojnie zasnąć, gdyż przestałam płakać, a tu, jednak, kurwa, nie, nici z mojego, kurwa, błogiego snu, powód jest oczywisty, nakurwiający ból łba.” – powtórzenie, zbędny, zgubione.
7)      „Ale to już standard, nawet kac jest przy tym jak, kurwa, góra lodowa do jebanej kosteczki lodu, zajebiste porównanie, niestety nie potrafię właśnie w tej chwili wymyślić czegokolwiek bardziej sensownego.” – zgubione.
8)      „Mamy godzinę 3:29, nie zasnę, dopiero przestałam wyć, tak, opisywałam coś, co właśnie się skończyło.” – zgubiony.
9)      „Dlatego sobie poradzę, poradzę, kurwa, i nie będę nawet wysłuchiwać pieprzonych tekstów typu 'już zawsze będziesz zjebaną rozryczaną histeryczką'.” – zgubione, złe znaki.
10)  „Nie bede, nie byłam i nie jestem!” – literówki.
11)  „Nie powiem..dalej ryczę w poduszkę.” – ehem.
12)  „Ale to i tak rzadziej mi się zdarza, aniżeli wtedy, kiedy mieszkałam sama.” – zbędny, zgubiony.
13)  „Przynajmniej mam z kim się najebać, bo nie mogę zaprzeczyć, że gdy jestem pijana..trzeźwiej myślę, chociaż brzmi to dość..idiotycznie!” – znowu.
14)  „Jednak tak właśnie jest, przestaje się zadręczać, jestem zupełnie inna, nie myślę o..osobie, której imienia niekoniecznie mam ochotę wypowiadać, jest całkiem spoko.” – literówka, znowu, której imienia nie chcę wypowiadać.
15)  „Nie należy to do najprzyjemniejszych rzeczy pod słońcem, boli przy zwykłych wspomnieniach, a gdy dochodzi do tego ból głowy, oczu, oraz pieprzone uczucie suchości w ustach..tak, zapomniałabym, i ta pierdolona podwójna dawka bólu psychicznego.” – znowu.
16)  „- Próbuję wtajemniczyć cię w temat, ale, kurwa, to boli, wiesz?” – zgubiony.
            Dobrze, i tu poległam. Wypisałabym błędów jeszcze około czterdziestu, ale zwyczajnie… ludzie, ile można? Autorka widzi, co się dzieje powyżej. Przeczytam sobie spokojnie całość treści, bez kopiowania każdego zdania i wystukiwania, co ZNOWU jest źle, a na końcu podsumuję całokształt. Bo naprawdę, jestem na skraju wytrzymałości psychicznej i lada moment pójdę po siekierę, zamieniając się w American Psycho.
            Skończyłam czytanie. Nie wiem, jakim cudem, wybuduję sobie kapliczkę za to osiągnięcie. W każdym razie dla podsumowania części o błędach – można tu znaleźć dosłownie wszystko. Ortograficzne, interpunkcyjne, gramatyczne, składniowe, stylistyczne i jeszcze multum innych literówek i wpadek, których nie potrafię mądrym słowem określić, bo nie skończyłam studiów polonistycznych. Jest TRAGEDIA. Aż mam palpitacje serca, zaraz mi się płatek nie domknie i będę się faszerować tabletkami.
            Postaram się jednak po kolei. I postaram się za bardzo nie pluć jadem. Na początku zaznaczam, że oceniam tekst, nie Autora – w tym wypadku Autorkę. Odnoszę wrażenie, że następne akapity mogą zostać odebrane jako atak na twórcę tej prozy, a ponieważ zwyczajnie nie zamierzam się z nikim użerać, zaznaczam. Takie moje niepisane, ludzkie prawo.
            I taki wał, cytując Kiepskiego.
            Pierwsze, co mi się nasuwa, to styl. Styl, który mnie boli. Skończyłam lekturę wczoraj w nocy, do tej pory trzyma mnie ból głowy, a zdążyłam pójść do pracy i na kurs prawa jazdy – zdążyłam wykonać wysiłek i psychiczny, i fizyczny, jednak nadal boli. To u mnie taki sygnał – zostaw tekst, nie czytaj go, to coś strasznego. Tu jednak musiałam przebrnąć, bo taki niepisany obowiązek. Chyba muszę wszystko wypunktować, bo inaczej wkradnie się jeszcze większy mętlik w to, co próbuję stworzyć.
1)      Wulgaryzmy. Wszędzie, wszędzie, wszędzie wulgaryzmy. Jestem z osób które i piszą, i czytają teksty, gdzie nie ma zbyt dużych barier… delikatności. Brutalne sceny, sceny erotyczne, wulgaryzmy właśnie, dosadności, naturalizm, wszystko, co ludzkie, nie jest nam obce. Wielbię, kiedy coś jest pokazane prawdziwie, bez tego baśniowego marginesu milczenia. Ale wszystko trzeba umieć zastosować, Autorka natomiast… Owszem, przeklinam dużo. Owszem, jestem wulgarna. Jednak literatura to nie blokowe podwórko, Autorko. W dialogach jest to jeszcze do zdzierżenia, dialogi są nieco odmienną częścią tekstu. W narracji, nawet pierwszoosobowej – razi, odrzuca, zniesmacza. Ktoś niemądry mógłby wyciągać argument pod tytułem „ale to narracja ze strony bohatera, bohater nie musi być literatem i wyrażać się literacko”. Jasne. Ale nie w TAKI sposób. Proponuję Autorce przejrzenie powieści pani Olgi Gromyko, która jest dla mnie mistrzynią narracji pierwszoosobowej. Tam pojawiają się kolokwializmy, nie ma liryzmu ani „profesjonalnych” opisów, wszystko jest bardzo ludzkie i bardzo naturalne, widać, że wychodzi od głównej bohaterki. Tutaj jest mi niedobrze, kiedy brnę przez zdanie za zdaniem brzmiącymi mniej więcej tak: Kurwa jego pierdolona mać, zaraz temu chujowi zjeżanemu wyjebię, żeby się, kurwa, przekręcił, kutas niemyty. Za wulgaryzmy przepraszam panie szefowe i oceniające.
2)      Skakanie narracyjne. O ile przeskoki między narracją trzecioosobową a pierwszoosobową są dopuszczalne i jak najbardziej poprawne po odpowiednim zaznaczeniu w tekście (przerwa enterem), o tyle tak nieporadne szamotanie się z bohatera na bohatera… robi Czytelnikom wodę z mózgu. Zaznaczanie, kto jest narratorem w danym fragmencie, też traktuję jako błąd. Jeśli Autorka chce prowadzić opowieść z punktu widzenia wielu bohaterów, to wystarczy wybrać sobie narrację trzecioosobową, ale nie wszechwiedzącą, tylko subiektywną.
3)      Powtórzenia koncepcyjne oraz myślowe. Bohaterowie w narracji – czyli narrator – potrafią kilka razy z rzędu pisać o jednej rzeczy, robiąc z Czytelnika debila. W pierwszym zdaniu jest o czymśtam, w drugim też, ale napisane od przysłowiowej dupy strony, w trzecim jeszcze raz, a potem jeszcze w czwartym zdaniu, bo może ktoś nie załapał. Często zdarza się także powtarzanie wątków przemyśleń na początku i końcu akapitu. Zaznaczmy jednak, że akapity jako takie w tekście występują sporadycznie, chyba tylko na specjalne, pisemne zaproszenie.
            To główne wady stylu, czyniące go nieczytelnym, nieprzyjemnym w odbiorze, zwyczajnie miernym. Autorka stara się stylizować narrację na punkt widzenia bohatera, który opowiada, a wychodzi z tego taka kaszana, że głowa mała. Och, są jeszcze różne niepotrzebne dookreślenia, niepoprawne stosowanie wyrazów bez znajomości ich znaczenia… To jest niemalże dno, co nie świadczy o tym, że nie można z niego wybrnąć. Dostrzegłam drobną poprawę – nie ma aż tylu przekleństw w każdym zdaniu. Jestem w szoku.
            Fabuła? Jaka fabuła? Autorka nie wie, o czym pisze. To wszystko jest wymyślane z rozdziału na rozdział, nie ma konkretnego planu, kręci się niby wokół jednego wątku, ale Autorka nie ma pojęcia, jak chciałaby ten wątek właściwie poprowadzić. Owszem, pisanie ma być zabawą, nie trzeba się do niego koniecznie latami przygotowywać – w romansach nie istnieje konieczność dokładnego researchu zbyt wielu zagadnień, toteż sprawa jest prosta. Jednak przysiąść nad tekstem, z szacunku do pisania oraz Czytelników, trzeba zawsze. Na ten moment mogę rzec, że fabuła jest żadna. Nudne jak flaki z olejem, generalnie, czekałam z wytęsknieniem na koniec każdego rozdziału, byle tylko odbębnić obowiązek i zająć się czymś ciekawszym. Wokół czego się kręci? Zraniona miłość, seks, narkotyki. Mhm. Super fabuła, na bestseller po prostu.
            Dialogi są żałosne. Gimnazjalne po prostu. Poza tym wszyscy mówią w ten sam sposób. Tak jakby w istocie rozmawiały tylko dwie osoby, ale dziwnie się złożyło, że mają wiele imion. Niepoprawny zapis do tego, poza tym Autorka stosuje, jak to mówię, mecz tenisowy. Jedna wypowiedź, druga wypowiedź, wypowiedź jednego, wypowiedź drugiego, praktycznie bez komentarza. Gdy rozmawiają cztery osoby… życzę powodzenia w zrozumieniu sensu opisywanej sceny. Wracając do tej gimnazjalności – wszyscy się kłócą, wyzywają, grożą sobie, przeklinają, wrzeszczą albo histeryzują. Nie zachowują się jak dorośli ludzie, jakkolwiek ktokolwiek nie próbowałby ich bronić. To jest nierealne, by tak wyglądały rozmowy, nawet narkomanów. Przecież nie są całe życie naprani, zdarzają się momenty, gdy kontaktują. Rozumiem nerwowość. Rozumiem wahania nastrojów. Ale nie coś takiego.
            Opisy? Null. Nie wiem, co jak wygląda. To po prostu czasami gdzieś istnieje. Teoretycznie tekst skupia się na przeżyciach wewnętrznych – dokładnie na wszechogarniającym weltschmerzu, angstcie, i innych takich uroczych problemach nastolatków. Aczkolwiek jaskółczy niepokój, jak to Kordian określił swoją młodzieńczą depresję, pasuje najlepiej – ryczą nad swym losem i próbują się zabić (Werter pozdrawia), bo się zakochali i miłość jest nieszczęśliwa. Rany, głębia mnie powala, naprawdę. Nie mówię, że coś takiego nie może być głębokie. Tu, niestety, nie jest. To denerwuje, bo na takich smętnych wywodach opiera się 70% treści, reszta to dialogi. Auć, generalnie. Nienawidzę użalania się nad sobą, a tu zostało to zaserwowane w tak niestrawnej oprawie, że moje ciśnienie wynosi trzysta i ciągle rośnie.
            Dobrze, skończę ten wywód, by móc przejść do następnej części oceny, według mnie dość istotnej. Nie będę podsumowywać powyższej irytacji, przyznam od razu punkty:
            8/40

            Bohaterowie:
            Wszyscy są tacy sami. Tak samo myślą, tak samo mówią, mają takie same problemy, tak samo się zachowują. Wygląd w gruncie rzeczy przemilczany. Nie są stworzeni, nie są przemyślani, to patykowi ludzie, którzy robią to, co Imperatyw Narracyjny im nakazuje. Bez zastanowienia, bez własnej woli. Żywy bohater to taki, który nie ugina się pod wolą Autora – on robi dokładnie to, co chce, gdzieś mając zamierzenia Autora, jeśli nie zgadzają się z jego charakterem. Tu tego ze świecą szukać, pozdrawiam.
            Ponadto często bohaterowie (dlaczego ciągle w liczbie mnogiej? Bo nie ma sensu się rozdrabniać, naprawdę, każda uwaga tyczy każdej postaci) mają tak tragiczne wahania nastrojów, że nawet najbardziej nieznośna kobieta w ciąży może się schować. Raz zachowują się tak, raz śmak, nie ma żadnego ładu, żadnego sensu, żadnego łańcucha przyczynowo-skutkowego. Ot, pyk, magiczna różdżka, magiczny pyłek, czary-mary, mamy rozchichotaną, zakochaną dziewczynę, by zaraz angstowała na całej linii, próbowała się zabić i ryczała jak bóbr. Facet raz pijaczyna, raz rycerz w lśniącej zbroi.
            I nie mówię, że to się tak nie da zrobić. Jak ktoś ma warsztat – przedstawi coś takiego wiarygodnie. Tu brakuje warsztatu, tu nie ma wiarygodności, nikt ci, Autorko, nie uwierzy w to, co próbujesz wcisnąć Czytelnikom. Ja wiary nie daję. Ja uśmiecham się szyderczo i kiwam z wyrozumiałością głową, mrucząc „urzekła mnie twoja historia”.
            2/10

            Pomysł:
            Pierwszy etap pomysłu jest. Jeden jedyny. Na dziwną, chorą, toksyczną miłość. Oklepane – każdy romans jest oklepany. Dałoby się przedstawić oryginalnie – nie udało się wcale. I w tym wszystkim zastanawiam się, czy naprawdę konieczny był ten zespół. Można było podobną historię przedstawić na przykładzie losów normalnych ludzi, ale skoro Autorka się uparła, niech będzie.
            Może moje niezrozumienie wynika z tego, że nigdy nie pojmowałam, czemu ludzie piszą tego typu teksty o zespołach oraz piosenkarzach. To taka moja prywatna refleksja, która nie ma żadnego wpływu na ocenę, zatem nie trzeba się nią przejmować.
            5/15

            Podstrony:
            Tak tylko mruknę, że powtarzanie informacji z głównej strony bloga na podstronach jest całkowicie bezsensowne. Naprawdę. Niech w jednym miejscu będzie opis Autorki, nie w dwóch. To jest… dziwne.
            Dobra, po opisie Autorki stwierdzam, że cierpi Autorka na dekadentyzm dwudziestego pierwszego wieku. Nie, naprawdę. Ale ja tu nie po to, żeby krytykować ludzi, tak tylko rzuciłam, bo mi się nasunęło. Znalazłam kilka błędów – literówek przede wszystkim, jednak nie za to mi płacą, żeby je tu wypisywać. Autorka sama znajdzie, o.
            Chwila, wcale mi nie płacą.
            Opisy bohaterów – prócz kolejnych błędów – zawierają chyba streszczenie fabuły. I już nie wiem, co gorsze: narzucać Czytelnikowi ich wygląd oraz charakter, czy opisywać skrzętnie losy oraz historię. No cóż.
            Podstrony w każdym razie są. A punktów należy się…
            2/5, bo błędy.

            Podsumowanie:
            Nie mam zamiaru powtarzać tego, co napisałam powyżej. Jest jak jest, każdy, kto chciał, przeczytał i pewnie zanotował w głowie. Przejdę do punktów dodatkowych, bo pragnę przyznać jeden za drobną poprawę w stylu oraz jeden za nadzwyczaj zgrabny rozdział przy przedstawieniu przyjaźni bohaterki z jednym z członków zespołów. Nawet nie pamiętam imion, tak płascy ci bohaterowie… No cóż, nieważne. Podliczam punkty.
            27/100, czyli dopuszczająca.

27 komentarzy:

  1. Muszę w końcu skończyć ocenę Niebiańskich Pól, bo inaczej śmierć mnie zastanie z tą kolejką xD Zwłaszcza że potencjalnie sześć blogów nadaje się do wzięcia przeze mnie :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc zacznijmy od początku. Dziękuję bardzo, że oceniłaś mój blog. Nie powiem słowa "wreszcie" bo bym miała na siebie nagonkę. Z resztą nawet nie zauważyłam, że tyle zleciało, ile zleciało.
    Nie wiem czy zdzierżę, by odpowiedzieć na wszystko, by nie pokazać, że Oceniającej wszechwiedzącej, idealnej pracy nie oceniłam. Haha, tak czuję, wiesz? Wszystko piszecie w taki sposób, jakbyście to były idealne, ale nie o tym, prawda? : D
    Liczyłam, że jednak skoro mnie nie znasz, to sobie kompletnego pojazdu nie zrobisz. Ludzie jednak mają coś z tym, że to uwielbiają. Może i racji nie mam, ale nie jedna osoba wam powie, że w taki sposób wasze słowa odbiera.
    Mówisz, że drogą przez mękę było to co czytałaś? Hm, to powiem to samo. Jednak nie przez mój blog, a przez ocenę mojego bloga, szok?! Łał, no coś ty. Naczekałam się, ale takiego chamstwa się nie spodziewałam. Nigdy więcej tu nie zajrzę, nie chcę widzieć odpowiedzi, ani Twoich, ani Twoich koleżanek z ocenialni. Bo nie będę sobie psuć nerwów.
    W ogóle wiesz kim jest Guns N Roses?! Wiesz jakie mieli życie?! Jakie dokładniej prowadzili... ? Hm, pewnie nie. Nie widziałaś wnioskuję, żadnego wywiadu, nie wiesz jaki był Axl, Slash. Prawda? Oj, na pewno nie.
    Impulsywny, nieprzewidywalny, chory. Taki właśnie był Axl, z takim człowiekiem trudno jest się prozumieć, chociaż co ja wiem, przecież ja mam teksty z gimnazjum żywnie zerżnięte, tak? No dziwne, skoro mam dopiero 16 lat. Oh, oh, oh. Naprawdę to niesamowite, nie!?
    Cholera, serio, nigdy się tak nie wkurzyłam, chamstwo, bo jaka to ja nie jestem, co?! Haha, ocena bloga...
    Zabawię się tak jak ty, droga Oceniająca blogi.
    Niby mój fiołkowy kolor powoduje, że chce Ci się wymiotować? Otóż, ten wasz pistacjowy też wcale nie jest "nierzygojebny" Także stwierdzę, moim podwórkowym slangiem, że tło waszego bloga jest rzygojebne.
    Chyba nigdy się tak nie wkurzyłam, niby ty się zdenerwowałaś, jak już wyżej wspominałam, nie znasz widzę gunsów, nic o nich nie wiesz. Przyznam, na samym początku, rozdział 6, 4 to jest potworne. To oddaję honor. Ale nie przesadzaj, później jest o wiele lepiej. Sama się przyznaję. Haha, jeszcze co do prologu... Sprawdzała go moja wychowawczyni, od polskiego... Dziwne, że stwierdziła, że błędów prawie nie ma... Oh, chyba źle ją nauczyli, co!?
    Jeszcze bym coś dopisała, byście miały lepszy "ubaw" czytając mój komentarz.
    Ale nienawidzę chamstwa, wszystko zdzierżę, ale nie chamstwo... No cóż, gardzę Tobą, chuj mi teraz z tego komentarza skoro ocenę dostałam.
    Jednakże, bardzo dziękuję za tą ocenę. I tutaj mówię całkowicie poważnie. Bo może i Ci się nie podobało, ale nie porzuciłaś go. Dlatego dziękuję. Nie jestem niewdzięczna. I dziękuję. Mimo, że mnie wkurwiłaś ;) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem jasnowidzem. Dlatego zaznaczyłam w ocenie... a zresztą. Naprawdę. Jak Autorka będzie chciała, to poszuka fragmentu, gdzie zaznaczałam, że oceniam tekst.
      Miałabym kilka argumentów przeciwko tej wściekłości, całkowicie nieuzasadnionej, ale ponieważ mną gardzą za to, że próbowałam pomóc, to trudno.
      Dziękuję za odzew i życzę w przyszłości bardziej dorosłego podejścia do życia oraz krytyki tekstu. Ale rozumiem, taki wiek. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Doceniam wszystko, ale nie taki totalny pojazd :D

      Usuń
    3. Skrytykowałam tekst literacki. Nie Autorkę.
      Nie lubię się powtarzać, ale najwyraźniej muszę, czasami trzeba, trudno.
      Ponadto sama zdecydowałaś się na to, bym oceniała ja. To nie jest moja pierwsza ocena, mogłaś się zapoznać z moim stylem. Jestem surowa, ironiczna, nerwowa. Wymagam od literatury naprawdę dużo, a, niestety, wymogów tekst "Out of the game" nie spełnił. Zatem wytknęłam niedociągnięcia.
      Przyznaję się do jednej jedynej wycieczki osobistej w podpunkcie o podstronach, jednak nie uważam jednocześnie, by była to obraca dla Ciebie.

      Usuń
    4. Ps : Co do błędów, wyraziłam się raz, co do prologu, reszta jest uzasadniona. Z resztą, nie chodzi o same błędy, je zostawmy w spokoju, bo są, nie da się ukryć. Chodzi o całą resztą pani Oceniająca.

      Usuń
    5. *obraza, przepraszam za literówkę.

      Usuń
    6. Ironia i nerwowość to nie chamskość, wybacz, ale to jest całkowicie co innego :D Jednak ja jestem głupia i moje teksty są z podwórka i gimnazjum. Tak, to może nie było do Autorki, poprzez tekst?! Brak słów, naprawdę.
      Koniec, podziękowałam i nie mam zamiaru strzępić nerwów. Ja widzę to inaczej, Ty widzisz inaczej i nie dogadamy się, Oceniająca Nearyh. Pozdrawiam.

      Usuń
    7. Nie jestem na tyle stara, by zwracać się do mnie per "pani", naprawdę.
      Cała reszta? Co masz zatem na myśli? Chodzi o to, że fabuła, styl, opisy, dialogi oraz konstrukcja bohaterów, nie wspominając o akcji czy ciągu przyczynowo-skutkowym to nie są elementy prozy? Tylko poprawność językowa i cała reszta? Hm. Żyjemy chyba w różnych światach.
      I nie powstrzymam się, by nie stwierdzić, że argument pod tytułem "nie znasz zespołu, nie znasz ich biografii, jesteś do dupy" jest zwyczajnie mocno dziecinny i boleśnie punktuje Twoje nieobeznanie z literaturą od strony technicznej. Tekst ma się bronić sam - każdy Czytelnik ma prawo czytać, nie tylko fani zespołu.
      A jeśli oczekiwałaś oceny fana zespołu, to należało się upewnić, że takim jestem. Nie mam żadnego obowiązku zapoznawać się z ich biografią oraz losami tylko po to, by ocenić czyjąś twórczość. Szkoda mi życia.

      Usuń
    8. Silthe, daj mi siłę.
      Nie TWOJE. Dialogi w TEKŚCIE - owszem. Nie oceniam tego, jak się wypowiadasz. Oceniam to, w jaki sposób wypowiadają się bohaterowie.
      To, że utożsamiasz się z nimi do tego stopnia, iż nie rozdzielasz krytyki tekstu od krytyki własnej osoby to już, tak się składa, nie mój problem.
      Sorry, Winnetou.

      Usuń
  3. A ja powiem tak. Dla mnie całe ocenienia jest bez sensu. Bo oceniajcy nie są zadnymi krytkami i tak naprawdę, może wcale sie nie znają na swojej robocie. Oceny się subiketywne, a nie obiektywne. Zaglądałam na bloga ABC. Nie czytałam go, ale sam pojazd po kolorze. Może ktoś lubi fiolet i wtedy mu to odpowiada? Mi się np nie zbiera na wymioty.

    Moim zdaniem, oceny blogów są za bardzo subiketywne. A też żadna oceniająca nie jest żadnym szanowanym krytykiem, aby własnie tak pisać osobom, które starają się coś napisać.

    Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ktoś ją zmuszał, by się zgłosiła? Nie przykładałam jej ostrza do gardła, grożąc śmiercią, jeśli nie da swojego tekstu pod ocenienie.
      Krytykiem owszem, nie jestem, ale na pisaniu akurat w stopniu minimalnym do wygłaszania opinii się znam. Mam pewne doświadczenie w branży oraz pewne osiągnięcia.
      Aczkolwiek z ocenami za wygląd i tak dalej zgadzam się całkowicie. Przywykłam do tego, że mam oceniać tekst, dlatego nie do końca cieszy mnie konieczność oceniania szablonu. Dostosowuję się jednak do zwyczajów panujących na Literackiej - jak mówiłam, ABC nie musiała się zgłaszać.
      Skupiałam się na tekście. Musiałam wspomnieć o wyglądzie, ale tekst zawsze jest dla mnie najważniejszy. Niestety, ABC musi jeszcze sporo nad stroną techniczną oraz stylistyczną popracować - skoro trudno jej to przyjąć do wiadomości, przykro mi.

      Usuń
  4. Cóż, mogę się tylko z godzić z komentarzem wyżej. Każdemu się błędy zdarzają. Po za tym, każdy pisze bloga tylko i wyłącznie dla siebie, a kto to przeczyta, to już inna sprawa. Oczywiście, wszelka krytyka jest dobra, pozwala AMATOROM, którymi jesteśmy, poznać zdanie innych i ewentualnie starać się coś poprawić w swoim stylu pisania. Moim zdaniem takie ocenianie, jest czystym chamstwem, jak to ujęła ABC. Chodzi mi oczywiście o krytykę napisaną w ten sposób, dlatego ja bym sobie na miejscu ABC nie życzyła oceny tak "doświadczonej" osoby jak pani oceniająca.

    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jakie mają być oceny, jeśli nie subiektywne? Oceniający wczuwają się w rolę "przypadkowego gapia", który wchodzi na jakiegoś konkretnego bloga i na pewno nie patrzy na niego obiektywnie. Ot, temu spodobają się kolory, tamtemu nie, więc jeden zostanie, a drugi pójdzie dalej, a nie będzie sobie myślał: "Ach, co mi tam, przecież nie mogę być subiektywny, po co mi uczucia, lepiej być obiektywnym i zmusić się do zostania na tym blogu, mimo że już mi się nie podoba!".
    Ja przeglądałam bloga ABC i o ile podoba mi się kolorystyka, o tyle rację muszę przyznać, że przekleństw w tekście jest za dużo, nawet jak na standardy gunsów -.-
    Zadaniem oceniających jest pokazanie blogerowi, jak jego blog jest odbierany przez osobę postronną i doradzenie, jak zrobić, żeby blog podobał się jak najszerszej publiczności.
    Ot, i cały problem wyjaśniony.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Również dziękuję i pozdrawiam, a następnie odsyłam do komentarza powyżej, gdzie na większość zarzutów odpowiedziałam.
    I dziękuję za użycie tej wyszukanej ironii, you made my day, odbijając w angielszczyznę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm. Może Nearyh nie głaskała po główce, ale nie uważam, że ocena jest pełna chamstwa. Wiem, że autorka opowiadania pewnie emocjonalniej to odbiera (w końcu to o jej blog został przemaglowany), ale jej reakcja jednak mnie zaskoczyła. Gdzie tam był presonalny pojazd?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chciałam się wtrącać, ale zbyt zagorzała dyskusja się tutaj rozpętała, więc jako właścicielka, muszę zareagować.
    Ocenialnie istnieją po to, by subiektywnie ocenić blogi, które dobrowolnie się do nas zgłaszają. Jako jedna z bardziej doświadczonych i długo działających ocenialni stawiamy na nieprofesjonalność, czyli pełne skupienie się na tekście, tudzież inaczej mówiąc - dogłębne przeanalizowanie wszystkich rozdziałów, dostępnych na stronie. Autorzy zgłaszają się sami z siebie - nie zmuszamy ich do tego. Przypominam także, że nie jesteśmy nieomylni - my też robimy błędy, też wszystkiego nie wiemy. Niestety poproszenie o krytykę a przyjęcie tej krytyki do wiadomości to dwie różne rzeczy i jeśli ktoś nie potrafi godnie przyjąć faktu, iż jego treść leży i kwiczy na dnie rowu międzystanowej w USA - nie nasza wina.
    Dlatego proszę o zaprzestanie brania udziału w tej dyskusji, ponieważ a) autorka niestety nie potrafiła przyjąć krytyki do wiadomości, b) Nearyh z nas wszystkich ma największe doświadczenie w tej branży i wie, o czym pisze.
    Dziękuję za uwagę i życzę miłego końca wakacji ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdyby autorkę bloga zjechano na analizatorni w pełni zrozumiałabym jej niezadowolenie - bo analizatorzy o pozwolenie nie pytają, ale ocenialnia? Do ocenialni, jak Nearyh wspomniała, blogerzy zgłaszają się z własnej woli, będąc w pełni świadomymi tego, co zostanie ocenione i jak.
    A swoją drogą, czemuż to było tu tak pusto przez prawie cały sierpień? O.O
    Ja wiem, urlopy i tak dalej, ale aż się przestraszyłam, kiedy wróciwszy z wyjazdu, weszłam na Literacką, a tam ocena Sen Chu jeszcze sprzed mojego wyjazdu ._.
    Jak Wam leci? Jak spędzacie ostatnie dni wakacji? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, o zgrozo, prędzej umrę niż zacznę nową ocenę :< Trener mnie zrobił w konia, ironio xD
      Tak więc pochwalę się, jak spędzam ostatnie dni wolności - zaraz do pracy i na trening, jutro do pracy i na kurs teoretyczny (znowu zrobią mi wodę z mózgu :<), a od piątku do niedzieli trzydniowe zawody.
      Żyć nie umierać, już widzę siebie na rozpoczęciu roku szkolnego. Z wejściowym testem z angielskiego. I muszę ogarnąć lekturę na piątek. Hahahaha, witaj, Jedynko, tęskniłam, kurczę bele <3

      Usuń
  10. Aj tam aj tam, jakby dostała 4 to inaczej by śpiewała :)
    Jakie ostatnie dni wakacji? Toż dopiero wakacje się zaczynają :)

    OdpowiedzUsuń
  11. BEZ JAJ, JA KOGOKOLWIEK PROSIŁAM BY DODAWAŁ KOMENTARZE?! JAKBY COŚ, OD RAZU MÓWIĘ, ŻE TO NIE SĄ MOJE KOLEŻANKI, NIE CZYTAŁAM NIC, ALE I TAK CHCE OD RAZU ZAZNACZYĆ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie Oo Każdy ma prawo swoją opinię wyrazić, nikogo nie oceniamy przez pryzmat tego, "czyją stronę bierze", że tak to ujmę.

      Usuń
  12. Dzisiaj powinnam oddać ocenę Niebiańskich Pól. W końcu. Ślęczę nad tym blogiem już miesiąc... Potem najpewniej Deidara-Tsudo (jakoś nie mogę się przekonać do tego bloga) i, of course, Melodie Duszy. A potem już z górki. Chyba.

    OdpowiedzUsuń
  13. Chaos się szerzy... °O°
    Moje wakacje? Cóż, wspomniałam o tym w swojej ostatniej ocenie. Możecie z niej wyczytać jak wygląda mój aktualny stan psychiczny...

    OdpowiedzUsuń
  14. Okej, chyba wszyscy wyżej dyskutują (i przy okazji się kłócą), ale ja nie po to tutaj.
    W każdym bądź razie piszę do Ciebie, Nearyth; tutaj, bo chcę mieć pewność, że to przeczytasz.
    Jeśli chodzi o mojego bloga to sprawa wygląda tak - gdy się tu zgłaszałam prowadziłam jedno opowiadanie (to, które ma osiem rozdziałów) i wtedy chciałam, żebyś je oceniła; później jednak zaczęłam równolegle pisać drugie, inne i na razie są dwa rozdziały niego. I moja prośba jest taka - przede wszystkim chciałabym żeby oceniono to dłuższe, pierwsze opowiadanie, na nim mi bardziej zależy; jednak jeśli, Nearyth, mogłabyś przeczytać chociaż jeden rozdział tego drugiego opowiadania i coś o nim napisać to byłabym wdzięczna. Nie naciskam na to drugie, gdyż wiem, że masz też własne sprawy i pewnie niekoniecznie chce Ci się więcej oceniać. Ale jeśli jednak byś mogła to zrobić to byłoby fajnie.
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez "t" w moim nicku, nie ma sensu komplikować sobie życia. Zawsze możesz wołać na mnie Nerka ^^
      Mhm, rozumiem. Skupię się zatem na ocenie dłuższej treści, ale rzucę okiem na to raczkujące, byś mogła na wstępie spróbować skorygować możliwe błędy ^^ Nie ma większego problemu, to i tak ledwie dziesięć części w sumie.
      Pozdrawiam!

      Usuń