wtorek, 24 lipca 2012

[537] widsee.blogspot.com

             No dobrze, oto i kolejna ocena. Tym razem na tapetę biorę Widsee, a ponieważ nie chcę zanadto przedłużać, to dodam szybko ogłoszenie duszpasterskie.
            W niedzielę wyjeżdżam na dwa tygodnie do miejsca, które można opisać... hm. Koniec cywilizacji, długo-długo nic, a potem właśnie to miejsce. Zatem wątpię, bym mogła pracować nad oceną, kiedy będę się martwiła, czy złapię zasięg na komórce raz na kilka dni, by dać znać w domu, że żyję. Niniejszym chyba wezmę trochę nienależący mi się urlop, żeby nie było, że się obijam i znikam bez słowa.
  
          Pierwsze wrażenie:
            Pierwsze wrażenie jest bardzo mieszanym uczuciem. Mam wrażenie, że już kiedyś coś do czynienia z tym blogiem było z mojej strony – ale nic bliższego. Chyba w czasach Onetu. Tak, chyba, ręki uciąć sobie nie dam. Ale no, adres kojarzy mi się z… yyy. Adres kojarzy mi się z tym, że go znam. Jeśli teraz spróbowałabym go o tak z marszu rozbić, to szerokie widzenie. Ale chyba na wszelki wypadek sprawdzę w słowniku.
            No dobrze, nie ma. Mogłam się domyślić. W takim razie albo gdzieś się okaże, że Autorka wyjaśniła, albo dalej się będę bawić w Sherlocka Holmesa. W każdym razie adres na plus, choć sama nie wiem czemu. Niby nie lubię angielskich, ale to może już bardziej podpada po własne słowotwórstwo. Ach, te dylematy moralne. Przejdźmy dalej!
            Belka też po angielsku? Krzywię się. Angielski fajny język, ale kurczę, treść pewnie, opowiadanie jak przypuszczam, bo niczego innego nie oceniam, będzie po polsku. Chyba że nie. Wtedy to chylę czoła i uzbrajam się w pomoce naukowe; niby dobra z języka jestem, ale nie bądźmy zbyt pewni siebie. W każdym razie to krótkie pytanie „gdzie twoja gwiazda?” może mieć różne znaczenie metaforyczne w sumie. I znowu mam problem z interpretacją, za dużo opcji do wyboru! Gwiazda może być określeniem szczęścia, miłości, powodzenia, sukcesu, domu, ojczyzny… Topos ojczyzny jako gwiazdy, taa… Ehem. Albo chodzi o dosłowne pytanie i zaraz wyląduję w kosmosie. Hm.
            A na blogu… oko. Źle mi z tym, że strona mnie obserwuje, mamusiu. Nie no, w gruncie rzeczy całkiem schludnie. Nie jestem zachwycona – co tu dużo mówić, poziom graficzny wyższy był na Onecie. Ale dla chcącego nic trudnego, blogspot też zdominujemy! No dobrze, nie ma co przedłużać, bo zaraz stworzę pracę magisterską na temat tej kategorii.
            6/10

            Szata graficzna:
            W gruncie rzeczy jest całkiem w porządku. Nie chciałabym się zanadto czepiać, bo schludność i porządek zachowane. Jeśli chodzi o moje odczucia – nijak jest. To oko trochę dziwne, zatopione w gwiazdach, jakoś tak nie wiem. I tło pod treścią szare, hm. Nie wiem, nie czuję się porwana, ale też nie umieram.
            I nie jestem pewna, czy to kwestia mojego gigantycznego monitora, czy może jednak tła, ale z prawej strony trochę się urywa, jest wąska biała linia i od nowa. Pewnie to jednak mój monitor, który jest… no, duży. Irytuje mnie to trochę, ale trudno się o to gniewać na Autorkę, skoro to moja wina.
            Oj, zapomniałam stwierdzić, że widzę słowa. To znaczy na tym nagłówku. „Nicość”, powiada Autorka? Jeszcze więcej skojarzeń z kosmosem. Przezorny ubezpieczony, zatem zerkam na informację z prawej. Oho. Coś a’la science-fiction? Póki nie będą mnie kosmici atakować, których się zwyczajnie boję, to dobrze, spróbujemy, już nie będę aż tak wybredna.
            Tymczasem pozostaje mi pochwalić za porządek i brak bałaganu. Generalnie wszystko ze sobą współgra, ale nie czuję się zachwycona. No nic, trzeba przejść dalej i już nie marudzić tyle, bo to bez sensu.
            6/10

            Treść:
            Rozdziałów trochę jest; błędy z pierwszego, ostatniego i każdego piątego. Chyba tym razem udało mi się to trochę jaśniej przedstawić, przynajmniej mam taką nadzieję. To do roboty, a co! I wiem, że Autorka inaczej to dzieli, ale mi będzie wygodniej. No.
            Rozdział I: Żelazo
1)      „Amat patrzyła na łańcuchy, wprawione w podłogę przed tronem, i myślała o czasie.” – zgubione zamknięcie wtrącenia.
2)      „Oto stała - ona, sztucznie powołany do życia golem, efekt tysięcy lat pracy - w sali audiencyjnej królewskiego pałacu, unoszącego się w ciemnej, pustej przestrzeni tysiące staj nad powierzchnią planety, oddzielona od beztlenowej śmierci jedynie metalem, kamieniem i zaklęciami.” – zbędny.
3)      „Stała w tłumie pięciuset czterdziestu dziewięciu ludzi, z których większość przybyła z rzeczonej planety (…) Stała obok maga, który właśnie niedbałym gestem zmienił układ sali audiencyjnej na amfiteatralny (…) Tę, którą przyszli zobaczyć. I mimo że otaczały ją te wszystkie cuda, cuda, których była bardziej świadoma niż ktokolwiek inny na tej sali, (…)” – powtórzenie.
4)      „I mimo że otaczały ją te wszystkie cuda, cuda, których była bardziej świadoma niż ktokolwiek inny na tej sali, kajdany wprawione w podłogę były żelazne, toporne, niezdarnie wykute przez nienawykłego do pracy bez magii kowala.” – powtórzenie.
5)      „Kiedy myśleli przez chwilę o tym, czego ona była świadoma przez cały czas, o tym, jak trudne musiały być te zaklęcia, jak niewiele jest takich jak ona (…)” – powtórzenie, zgubiony przecinek.
6)      „Kara, która stanowczo odmawiała nazywania tych miejsc celami, siedziała na plastikowym krześle pod ścianą z głową odchyloną do tyłu.” – można głowę pochylić (przód), odchylić (tył) bądź przechylić (bok). Nie pamiętam, jak się ten błąd nazywa, ale to jest z cyklu „cofamy się do tyłu”.
7)      „- Już czas - powiedziała Amat, otworzywszy drzwi.” – zgubiony.
8)      „Dziewczyna przekręciła głowę, by na nią spojrzeć, wykrzywiając usta, a potem szczerząc zęby w obłąkańczym grymasie, po czym wróciła do poprzedniej pozycji i roześmiała się gardłowo.” – zgubiony.
9)      „- Chodźmy więc - stwierdziła, wstając i wygładzając prostą tunikę, którą miała na sobie.” – zgubiony.
10)  „To będzie...Czter...” – spacja.
11)  „Mistrzyni Amat wykuła jej dłonie z żelaza i nie użyła do tego nawet pół zaklęcia - ból, jaki poczuł demon zamknięty w ciele Kary, kiedy został taką dłonią zakneblowany, był najprawdopodobniej nie do opisania.” – zgubione.
12)  „Żaden z pięciuset czterdziestu widzów, którzy przybyli do królewskiego pałacu, by zobaczyć najbardziej znienawidzoną kobietę wszechświata, nie miał prawa czuć się rozczarowany, kiedy żelaznoręki golem wprowadził ją - wwlókł właściwie, unieruchomioną i zakneblowaną, do sali tronowej.” – bądźmy konsekwentni, było ich pięciuset czterdziestu dziewięciu! I zgubione przecinki.
            Rozdział V: Mistrzyni
1)      „I choć prędzej czy później trzeba było ją przeżyć, iść spać i stawić czoła wizjom, jakich ludzki umysł nie byłby w stanie wyprodukować, większość posłanników odwlekało ten moment tak bardzo, jak tylko się dało.” – zgubiony.
2)      „(…) zabierała z tej kuchni przynajmniej butelkę wina – i jakieś jedzenie, bowiem zawsze przypominała sobie, że jest „głodna jak wilk” – wracała do kwater, znów gubiąc się po drodze, (…), która każe ludziom dokładać wszelkich wysiłków, by zobaczyć to, czego tak nienawidzą i tłumnie ściągać na każdy egzorcyzm, jakby to była prawdziwa egzekucja mimo świadomości, że Kara nawet nie pamięta potem bólu.” – zgubione przecinki.
3)      „- Powinni przychodzić w nocy – mamrotała zwykle na tym etapie, wpatrując się ponuro w drzwi i przyznając wreszcie, co ją tak przez ostatnie kilka godzin nosiło, jakby w ogóle była potrzeba uświadamiania tego komukolwiek.” – zgubiony.
4)      „Była w stanie wyobrazić sobie ludzi, którzy wykonują masę niepotrzebnych, absurdalnych, a czasem głupich czynności z przekonaniem, że robią je, bo mają sens same w sobie, a nie po to, by uciec od czegoś innego.” – zgubione.
5)      „Miała coś do zrobienia, a kobieta, jak na złość, nie dość, że wykorzystała cały arsenał sztuczek, to jeszcze wydłużyła swoje pijackie rozważania o wspomnienia o Kaimie, i blondwłosym posłanniku, który, jak się okazało, nosił imię Lukar.” – zbędny, zgubiony.
6)      „Zasnęła po ładnych kilku godzinach od incydentu z braćmi, a i wtedy Amat wolała poczekać, aż zacznie się rzucać i płakać.” – zgubiony.
7)      „- Oczywiście – odparła, świadoma faktu, iż oboje wiedzą, że posłanniczka nie użyłaby zaklęcia mającego ulżyć innym, nawet, gdyby o nim pamiętała.” – zgubione, zbędny.
8)      „Mamrocząc formułę, przesunął klejnot wzdłuż framugi – Amat przez chwilę widziała błękitnawą błonę, której zadaniem było wytłumianie krzyków kobiety.” – zgubiony.
9)      „Mistrzyni przebywała w swojej wieży, ale rozciągającą się wokół niej pustynię, którą Amat pamiętała, zastąpił kipiący życiem ogród.” – zgubiony.
10)  „- Wybacz, pani. – Amat udało się wreszcie odnaleźć w nowym - tak ciasnym! - miejscu.” – zgubiona kropka.
11)  „- Tak, pani. Jeden dopiero przybył, a drugi... Musiał być tam już wcześniej.” – może być małą.
12)  „– I zebrać trochę więcej danych.odwróciła się z wdziękiem do golema.” – zgubiona kropka, dużą.
13)  „Postaraj się mieć oko na całą trójkę... I króla.” – małą.
14)  „- Dziękuję.mistrzyni podeszła do niej i cmoknęła miedziany policzek.” – zgubiona kropka, dużą.
            Rozdział X: Doki
1)      „Przez całe pokolenia nie wiedzieli zresztą, co z tym zrobić.” – zgubiony.
2)      „W Mistrzu nie było jednak fałszu, kiedy mówił o tym, że był przerażony, kiedy światło go dopadło.” – powtórzenie.
3)      „Nie myślałem, co robię, gdybym myślał, wziąłbym zwierciadło, ja chwyciłem jednak błyszczący nieopodal diament, moje badania dotyczyły bowiem kamieni szlachetnych.” – zgubiony.
4)      „Nie dałem rady, oczywiście, poczułem tylko jak wszystko, co do tej pory pochłonąłem, wpada w moją rękę, przepływa przez nią i ląduje w kamieniu.” – zgubiony.
5)      „W tym momencie unosił lewą dłoń, która, mimo upływu tysięcy lat, pokryta była siatką dziwnych, ostrych jakby blizn tam, gdzie kryształ przerżnął skórę, od razu wypaloną przez demoniczną energię.” – zbędny.
6)      „Najwyraźniej zależało mu, by jego uczniowie zrozumieli tę opowieść szybko.” – zgubiony.
7)      „Kiedy Mistrz odkrył, jak przechowywać energię, reszta była wręcz trywialna – wystarczyło czterdzieści lat, by odkryć prawa nią rządzące – jak czynić ją przedłużeniem własnej woli, jak rozszczepiać i zaszczepiać w nowych kamieniach, to, że jedynie ten, kto zamknął energię w krysztale, może z niej korzystać, jak łączyć magię z alchemią...” – zgubione.
8)      „Demony również odkryto przypadkiem, jednak w tej kwestii mistrz nie był tak elokwentny.” – brak konsekwencji.
9)      „Niektóre z nich były wspólne – mając demona, widziało się w ciemności, można było samą myślą wywołać niewielki płomień w zasięgu wzroku, rosła odporność na światło i wysokie temperatury.” – zgubione.
10)  „Był tego całkowicie pewien, o ile się orientował, demony nie mogły kłamać w takich kwestiach.” – zgubiony.
11)  Był w dokach, o tej porze były całkowicie pustych, zresztą ze względu na tę pustkę tam przyszedł.” – powtórzenie i literówka.
12)  Był w dokach, o tej porze były całkowicie pustych, (…). Potrzebował spokoju, a kwatery posłańców były zaskakująco zatłoczone.” – ciąg dalszy powtórzeń.
13)  „Za nim rozciągał się ogromny taras, zbudowany na kształt portów na planetach – kończył się wąskimi, kamiennymi kładkami, pomiędzy którymi pozostawiono miejsce na statki.” – zbędny.
14)  „Od pustki oddzielało go tylko zaklęcie, zasilane przez błyszczący w ścianie zamku kamień.” – zbędny.
15)  „Wiedza, w którą się nie wierzy, jest możliwa, bo w ludzkim umyśle możliwe jest wszystko.” – zgubiony.
16)  „Jednak, podobnie jak inne rzeczy, które możliwymi być nie powinny, sprawia, że człowiek czuje się, jakby balansował na krawędzi szaleństwa.” – zgubiony.
17)  „Wiedza, w którą się nie wierzy jest możliwa, (…) Jednak, podobnie jak inne rzeczy, które możliwymi być nie powinny,(…)” – powtórzenie.
18)  „Bojąc się, że nie będzie odwrotu. Kaim odwrócił się i ruszył z powrotem na zamek.” – brzydko stylistycznie.
            Rozdział XV: Oczywiście
1)      „Samemu, bo nikt, kto nie chciał być posłańcem, nie zgodziłby się na taką wyprawę.” – zgubiony.
2)      „Amat wiedziała, że niewiele osób pochwaliłoby fakt, iż pozwala posłanniczce na siedzenie za sterami (…)” – zgubiony.
3)      Było w tym wiele racji, ale golem wiedział, że gdyby odebrać Karze i to, prawdopodobnie by oszalała. To byłaby ucieczka od wyroku, a algorytm Amat nie pozwalał na działania, które prowadziły do takiego zakończenia sprawy. Była z tego zadowolona, (…)” – powtórzenia.
4)      „Atmosfera na statku była fatalna, jednak golem nie przewidywał większych incydentów. Ba, był pewien, że któreś w końcu się odezwie, mimo wszystko...” – powtórzenie.
5)      „I że stanie się to w ciągu najbliższych minut, sądząc po fakcie, iż, odgłosy kroków Kaima wyraźnie wskazywały na to, mężczyzna kieruje się do kokpitu.” – zgubiony, powtórzenie, zbędny.
6)      „Co było absolutnie bez sensu, biorąc pod uwagę, iż nawet gdyby nie siedziała plecami do Kaima, ten nie miałby szans dojrzeć jej twarzy w panującym mroku.” – zgubiony.
7)      „(…) chociaż przecież musiała zdawać sobie sprawę z tego, że golem nie potrzebuje światła, żeby widzieć.” – zgubiony.
8)      „Kaim jednak nie miał zamiaru pozwolić się ignorować – po chwili patrzenia w jasne, zebrane z tyłu głowy w niedbały węzeł włosy Kary, zasiadł na miejscu drugiego pilota.” – zbędny.
9)      „- Wiesz już, co robi twój demon? – zapytał oschle.” – zgubiony.
10)  „Nie mam pojęcia, dlaczego pozwala mi prowadzić, prawdopodobnie po to, żebym pamiętała, co mi zabrano.” – zgubione.
11)  „Wiesz, kiedy jesteś pilotem, możesz w każdej chwili zrobić cokolwiek chcesz i nikt ci nie przeszkodzi, to jest... Sam wiesz, jakie jest.” – zgubione.
12)  „– Dziękuję ci, kochanie, możesz już puścić.” – zgubiony.
13)  „Amat nie znosiła, kiedy kobieta nazywała ją „kochaniem” – prawo do tego miała wyłącznie Mistrzyni.” – zgubiony.
14)  „Zastanawiała się, czy posłanniczka o tym wie.” – zgubiony.
15)  „Amat widziała, jak demon wyciąga po nią łapę, ale tym razem Karze udało się ją zaskoczyć.” – zgubiony.
16)  „(…), a Amat prawdopodobnie zajmie się zgłębianiem własnego algorytmu, czy co tam robią golemy, kiedy się nudzą.” – zgubiony.
            Rozdział XVIII: Błąd
1)      „(…) i co wieczór wpadając w coraz większą panikę, zwłaszcza, że na dobrą sprawę żadne z nich – ani ona, ani bliźniacy Vanthor – nie wiedziało do końca, po co Lukarowi pobyt na tej planetce.” – zbędny, zgubione.
2)      „Wylądowali na niej już dwa dni wcześniej, pozostawiwszy statek w porcie, polecieli w strefę równikową i wciąż nie wiedzieli po co ani gdzie jadą.” – zgubiony.
3)      „Posłańców nie pytało się o takie rzeczy, a nawet gdyby się pytało, to nie Lukara, który, nosząc dodatkowego demona, miał pewne problemy z panowaniem nad sobą.” – zgubione.
4)      „(…) rozmyślała nad tym, co planuje jej kochanej, i bała się.” – literówka, zgubiony.
5)      „Nie że strach była jej jakoś szczególnie obcy, przeciwnie, miała wrażenie, że gdyby któregoś razu przestał jej towarzyszyć...” – literówka.
6)      Umościła się więc w miarę wygodnie, na tyle, na ile to było możliwe z głową na jego piersi, i wróciła do rozmyślań.” – zgubiony.
7)      „Lukar, ze swoją ciepłą skórą, z bliznami, którym wydawało się, że pochodzą sprzed kilkunastu lat, podczas kiedy miały ponad trzysta?” – jak tym bliznom mogło się, na Silthe, wydawać, że pochodzą sprzed iluśtam lat? No i zgubiony przecinek.
8)      „To było wręcz przerażające, ile można osiągnąć, upodobniając się do dziecka, samym wyglądem, grą światła.” – zgubiony, zbędny.
9)      „(…) wracamy do tego samego świata, do miejsc, które są dokładnie takie, jak pamiętamy, (…).” – zgubiony.
10)  „Tylko estetyka się czasem różni, ale moda to właściwie cykl, dokładnie wiemy, jaka estetyka będzie obowiązywała, kiedy wyjdziemy...” – zgubione.
11)  „Dokładnie to samo mówili obserwatorzy, używali właśnie tych argumentów, by udowodnić, że coś jest nie tak ze światem, że on nie może tak trwać.” – zgubiony.
12)  „- Gdyby zauważył, to przecież nic by nie zaszło.” – zgubiony.
13)  Była przesympatyczną dziewczyną, naprawdę. To była mocno ukryta skaza...” – powtórzenie.
14)  „W którymś momencie musi urodzić się ktoś, kto ma naprawdę bardzo mocno... Nieludzką... Psychikę.” – małymi literami.
15)  „Dałaby sobie głowę uciąć, że uśmiechnął się, tym irytującym, rozczulonym uśmiechem, ale nie była pewna, bo akurat patrzyła w niebo.” – zbędny.
16)  „(…) tylko po to, żeby być bliżej, żeby dowiedzieć się, gdzie są wieże Mistrzów, żeby dostać się do nich i nauczyć się nosić w sobie demony.” – zgubiony.
17)  „Odkąd podsłuchała rozmowę Lukara i Kaima, wiedziała, że musi się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi – ale wciąż nie była pewna, czy po to, żeby im pomóc, czy żeby zapobiec kolejnemu kataklizmowi.” – zgubione.
18)  „Nie powinna mieć takich wątpliwości, powinna skontaktować się z pozostałymi Obserwatorami, ostrzec ich, co się święci...” – zgubiony.
19)  „Naprawdę, jeżeli ktoś tu był pozbawionym moralności błędem w rachunku prawdopodobieństwa, to ona.” – zgubiony.
            Autorka ma straszny problem z przecinkami, aż sama nie wiem, jaką zasadę najlepiej Autorce podać, żeby pomóc. Przede wszystkim – oddzielamy orzeczenia w zdaniu. Należy też odświeżyć sobie podstawowe zasady interpunkcji, przed jakimi wyrazami przecinki stawiamy, a kiedy nie. Imiesłowy też oddzielamy przecinkami w zdaniu.
            Pragnę wytknąć długi brak justowania tekstu, to naprawdę utrudniało czytanie. Miałam wrażenie, że akapity tańczą mi w oczach – na blogspocie łatwo tego przypilnować, tutaj można w edytorze justować.
            No dobrze, teraz należy przejść do pewnych konkretów. Z jednej strony powinnam się cieszyć, skoro dostałam właściwie coś w granicy moich upodobań – lekkie fantasy łamane przez science-fiction, gdzie kosmici nie biegają na każdej ulicy i nie wyskakują ludziom z brzuchów. Ach, ta moja trauma. Tylko, prawdę mówiąc, podczas gdy tekst jest naprawdę… mógłby być zwyczajnie dobry, to jedna rzecz została tragicznie skopana.
            Oczywistym jest, że czytałam ze zrozumieniem. A mimo to czułam się jak tonący, którego co chwilę przykrywają fale rzucanych, niewyjaśnionych haseł, których nie mogłam pojąć – i nawet jeśli udawało mi się zaczerpnąć na moment tchu, bo coś stało nieznacznie wyjaśnione, zaraz znowu przykrywały mnie kolejne fale i znowu tonęłam. Względnie, kolekcjonując wszystkie strzępki informacji, jakie Autorka zostawia, wyplątując je ze zdań i dopowiadając sobie to, co trzeba, a potem z tych zawiłych rozmyślań robiąc notatki – nie ma problemu. Tylko ja sobie nie wyobrażam czytania z notatnikiem, gdzie muszę notować wszystkie spostrzeżenia, żeby cokolwiek zrozumieć i nie czytać jak kompletny kretyn.
            Jako czytelnik tak się właśnie czułam – jak kretyn. Jakby Autorka robiła ze mnie debila, aż mi się nasunęła twórczość z Młodej Polski – tworzenie dla samej sztuki, a odbiorca niech się chrzani, to nie autora problem, jak nie rozumie i jest głupi. Kurczę, nie chcę być głupia. Wszelkie informacje, jakie Autorka raczyła podać, łykałam błyskawicznie, aż się zachłystywałam, ale zbyt często brakowało dokładniejszych wyjaśnień bądź też jakichkolwiek wyjaśnień w ogóle. Za dużo pytań, za dużo niewiadomych, poruszamy się po, jak czuję, stworzonym świecie, ale ja tego w ogóle nie wiem. Nie rozumiem. Przyczepiam się rozpaczliwie do bohaterów, wierząc, że jeśli będę z nimi, to może przynajmniej się nie utopię w swoim braku zrozumienia, że może oni coś wyjaśnią. Ale oni żyją w tym świecie, więc nie zamierzają wyjaśniać. Narrator także. Jestem w kropce, przerażona ogromem informacji, których potrzebuję, a których nie otrzymałam.
            Rozumiem konieczność zachowania pewnych tajemnic – to się chwali. Jednak brakuje Autorce umiejętności w odpowiednim dawkowaniu tekstu i selekcjonowaniu informacji koniecznych do podania od tych, które można zatuszować, żeby później była niespodzianka. Czasami powinna Autorka coś opisać albo wyjaśnić nawet kosztem akcji, jeśli pojawia się pojęcie, które jest kluczowe, a pozostaje czytelnikowi nieznane. Tak jak mówię – poruszałam się po omacku, gdy natomiast w którymś z kolei – około dziesiątego (!) rozdziału – coś mi zostało wyjaśnione, aż wstrzymałam oddech z radości. I potem znowu zaczęły się niedopowiedzenia, niepewności, gorączkowe tłumaczenie sobie wszystkiego na własną rękę.
            Za dużo. Zdecydowanie. Tekst wiele na tym traci.
            Co do całej reszty – ogólnej kreacji wszystkiego – właściwie nie czepiałabym się, bo czuć, że świat jest dopracowany. Ale nikt nie chce mi tego pokazać! Gdy są opisywane miejsca, potrafię je sobie wyobrazić. Co prawda te opisy mnie nie porywają, nie jest ich też zbyt dużo, czasami niepokojąco mało, jednak stopniowo się to poprawia. Radziłam sobie ze swoją wyobraźnią, kiedy otrzymywałam możliwość płynnego używania jej. Czego mi najbardziej z opisów wszystkich brakuje, to opisu bohaterów – w gruncie rzeczy zapadła mi w pamięć tylko Amat, cała reszta… Irida także, bo podała mi Autorka informacje o niej bardzo przystępnie, te dwie panie rozróżniam. Pozostali? Nie jestem w stanie ich sobie wyobrazić odpowiednio, tworzę obrazy w głowie nieodnoszące się do treści.
            Ponadto dialogi – same w sobie wypowiedzi są w porządku, nie czułam sztuczności, są w miarę zróżnicowane, aczkolwiek najmniej dopracowane wydają się męskie. Młody król jeszcze w porządku, największy problem mam z Kaimem i Lukarem. O tym jednak trochę później, teraz chciałam przyczepić się do czegoś innego. Mianowicie często Autorka nie dookreśla wypowiedzi, zostawia je gołe. To często dobry zabieg, dynamizuje całość, ale Autorka za dużo tego używa. Przy narracji w dialogach można dokładnie nakreślić bohaterów poprzez ich zachowanie i reakcje, a kiedy to sobie oraz czytelnikom Autorka odbiera, wtedy tekst traci na wartości. Tego typu zabiegi można używać podczas mniej spokojnych bądź krótkich wymianach zdań, ale nie niemalże ciągle. Może przesadziłam, jednak jako czytelnikowi pozostało mi takie wrażenie, a to o czymś świadczy.
            Wreszcie fabuła. Chyba najlepiej skonstruowana sprawa w całym utworze z tym jednym ale, o którym mówiłam wcześniej. Gdybym posiadała informacje, nawet bym ją rozumiała! A tymczasem kaszana, szkoda. Ale rozpaczliwie próbowałam się połapać, cofałam się w tekście, starałam się poskładać wszystko do kupy i niemalże ogarniałam. Autorko, tekst niezwykle wiele traci przez to, że zostawiła Autorka czytelników na lodzie i sobie z nich szydzi, zasypując niesprecyzowanymi pojęciami. Jestem głupia, nie rozumiem – musi się Autorka liczyć także z takimi czytelnikami, jak ja. Chciałabym rozumieć, nie otrzymałam szansy. Szkoda.
            Styl Autorki jest dobry. Widać pewne wypracowane elementy, jednak zdarza się Autorce tworzyć zbyt skomplikowane zdania, w których idzie się pogubić. Zwłaszcza bez przecinków! Co pozostaje w tej kwestii rzec – pisać. Dodać opisy, dodać informacje, malować słowami, nie wyliczać hasłami. To nie jest takie trudne, ale należy to zrobić w przemyślany sposób. Oszacować, jak dawkować informacje.
            28/40

            Bohaterowie:
            W pamięć najbardziej zapadła mi Amat. Z wyglądu, z zachowania, z charakteru. Jest wyrazista, ciekawa, specyficzna, rozpoznaje się ją. Kara także, chociaż mniej, potem Irida, młody król (Vit albo Wit, pamiętam, że Autorka różnie imię zapisywała), na końcu reszta osób, które dla mnie są pewnym tłem. Specjalnie nie przypominałam sobie imion, żeby zobaczyć, jak po jednodniowej przerwie od lektury ułożyły mi się w głowie. Jak widać, całkiem dobrze, czyli postaci są dość porządnie wykreowane.
            Największy zarzut mam odnośnie Lukara oraz Kaima. Panowie mi się zlewają, kiedy razem rozmawiali, gubiłam się w ich wypowiedziach i już nie wiedziałam, który gada do którego i czym oni się, właściwie, różnią. Nie kojarzę ich wyglądu – pewnie był gdzieś podany, ale to należy przypominać wprawnie, a nie, rzucić raz i myśleć, że sprawa załatwiona. Tak więc panowie mi najbardziej leżą, chociaż obaj mają potencjał. O ile w osobnych scenach jeszcze się jakoś bronią, tak wspólnie – trudna sprawa.
            Pozostali… każdemu trochę brakuje w jedną albo w drugą, albo i w trzecią stronę. Trzeba ich dopracować, uwypuklić, skonkretyzować. Naprawdę, najlepiej Autorce wyszła Amat, Kara z charakteru także jest interesująca, Irida ma potencjał, trzeba go wykorzystać. A młodego króla już polubiłam, szkoda, że na razie o nim tak niewiele.
            Po pierwsze – opisy. Po drugie – indywidualne, charakterystyczne dialogi, wypowiedzi, które bez trudu będzie można przypisać danej postaci. A potem drobiazgi, szczegóły tworzące pełen obraz. Teraz bohaterowie są nieco papierowi, nieco mało wymiarowi, ale Autorka posiada wystarczająco dużo umiejętności, by sobie z tym poradzić bezboleśnie.
            6/10

            Pomysł:
            Pomysł jest. I, kurczę, ciekawy. Czuję, że jest ciekawy, że jest oryginalny, ale nie mogę powiedzieć, że wiem. Nie wiem, bo mi tego Autorka nie opisała!!! *wdech, wydech* Widzi Autorka? Naprawdę bym chciała zrozumieć całość tekstu, a tu, za przeproszeniem, dupa. Musi to Autorka poprawić, bo jestem nawet zaciekawiona, mimo że kosmos to nie mój konik, bo się boję kosmitów.
            Ogółem jestem na tak i dwa razy na nie przez brak tej cholernej kreacji. Ona nie może się cichociemnić między akapitami, muszę wszystko dostać niemalże jak krowie na rowie. Bo tak trzeba – niektóre informacje tłumaczyć jak dzieciom, a niektóre sprytnie przemycać. Czytelnik będzie wtedy wniebowzięty, bo będzie rozumiał większość, a niektóre rzeczy – nie wszystkie, na Silthe – zdoła samodzielnie wydedukować, od razu się dowartościuje.
            Tak więc na ten moment mam mocno mieszane uczucia. Dobry tekst, dobry potencjał, ciekawa historia się zaczyna, a tu taki babol straszny. No nic, trzeba nad tym popracować.
            8/15

            Podstrony:
            Mam ładny spis treści oddany do użytku, coś o historii strony – i ha!, dobrze pamiętałam. Znamy się z Onetu, ale Niepamięci nie oceniłam w końcu, bo coś. Nie pamiętam. Haha, niemogę, Niepamięci nie pamiętam…! Ehem, przepraszam. W każdym razie tu brakuje mi justowania tekstu i akapitów, one wszędzie powinny być.
            O, dźwiękowo nie istnieje. Przykro tak. To na minus, zawiodłam się i teraz jestem smutna, i co Autorka zamierza z tym fantem zrobić? No dobra, to można podciągnąć pod podłą ironię.
            Na końcu linki i my też tam jesteśmy. Nawet znajduje się tu coś o Autorce! No, właściwie to ładny komplet tych podstron. Nie będę się nad tym dłużej roztrząsać.
            4/5

            Podsumowanie:
            Argh, znowu. Dobra, nie będę się rozpisywać, w końcu wszystkie żale i skargi zawarłam powyżej. Niewiele się zmieniło przez ten czas, gdy przewijałam kartkę w Wordzie do tego punktu, zatem przejdźmy do dodatkowych punktów.
            Jeden za Amat. Albo i drugi jeszcze. Jeden za demony, lubię demony. I jeden za potencjał. Dałabym też za pomysł, ale figa z makiem, bo zrobiono ze mnie debila, właśnie strzeliłam focha. Ale niech się Autorka nie martwi, często strzelam focha na autorów czytanych przeze mnie historii.
            Bo oni nigdy nie robią tego tak, jak ja bym chciała, żeby było!
            No dobrze, w takim razie ilość punktów końcowa, ocena, a potem zwijamy się z bałaganem, robimy pranie i do pracy. O ludzie.
            62/100, czyli dostateczna. I to górna granica, właściwie.
            Straciła Autorka… wie Autorka za co. I za błędy poszło w dół. Generalnie, subiektywnie rzecz ujmując, uważam, że czwórka z minusem się należy, ale punktów nie będę zmieniała. Po prostu to powiem, żeby Autorka wiedziała, że takie jest moje odczucie.
            Powodzenia w dalszym pisaniu!

7 komentarzy:

  1. Chyba zapomniałaś wstawić link do bloga w ocenie ;)
    Napisz mi dokładnie do kiedy chcesz urlop, to wpiszę go na LK. Myślę, że Sen Chu nie będzie miała nic przeciwko.
    Chciałam także ponowić pytanie do administracji spod poprzedniej oceny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko, każdy ma prawo do urlopu :D
      Przepraszam, że nie dawałam znaku życia, ale do wczoraj byłam na działce z moją starszą siostrą, a ona skutecznie potrafi odciągnąć mnie od telefonu, na którym posiadam cud cywilizacyjny, potocznie zwany Internetem. W każdym razie mowa o archiwum. Nienawidzę cholerstwa z całego serca, tylko psuje wygląd szablonów, ALE.
      Jeżeli znacie jakiś cudowny sposób utworzenia archiwum, które będzie podobne do szerokiej listy Blog Onetu (którą zawsze lubiłam i preferowałam) - macie wolną rękę, działajcie i sprawcie, by Wam i innym żyło się lepiej :) To też Wasza ocenialnia, ja nie mam jak czegokolwiek zrobić, więc, kochana Aito, do dzieła! ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. *umarła śmiercią tragiczną* Niby zawsze lepsze to niż brak odzewu... X_x

      Usuń
    2. Spokojnie, czasu nie miałam wtedy na dłuższy, a podziękować wypadało :P
      Więc przede wszystkim doceniam, że przeczytałaś całość, jakkolwiek wyłapywanie przecinków to nie do końca to, czego oczekuję od oceny (choć też doceniam i pewnie kiedyś część poprawię ;) ). W kwestii wrażeń ogólnych - założenie tekstu jest trochę (bardzo) takie, że czytelnik jest BARDZO wrzucony w środek świata i co złapie to jego. Częściowo wynika to z tego, że strasznie mnie zawsze w fantastyce irytują długie wyjaśnienia odnośnie tego jak dany świat działa - nieważne w narracji czy w dialogach, zawsze wydają mi się sztuczne. W drugiej części z tego, że mam tylko zarys świata, rozwija mi się on w trakcie - już chyba wprawdzie skończył, ale i tak raczej nie zamierzam pisać encyklopedii z wyjaśnieniami, zwłaszcza, że ja to wszystko rozumiem i uważam, że jest banalnie proste: podróże kosmiczne na magii, demony jako podstawa magii i potęgi, czterdziestu dziewięciu posłańców, szkolonych cyklicznie przez siedmioro Mistrzów, którzy są niewiarygodnie starymi magami, proszę Cię, co tu jest do wyjaśniania ;) No, o szkoleniu by można było więcej napisać, ale to się prosi o osobną historyjkę. Którą może kiedyś napiszę, bo ma tę zaletę, że miałaby określoną strukturę i byłaby prosta.
      Z "Dźwiękowo" nie mam pojęcia co się stało kiedy czytałaś, ale już je przywróciłam jeśliś ciekawa ;)
      Co do bohaterów - Amat jest moją absolutną ulubienicą, więc pochwalam dobry gust ;) Iridę i Karę też lubię, a co do chłopaków, znaczy Kaima i Lukara... Oni są ogólnie dość podobni, wiesz, wyrachowani, małomówni mężczyźni Z Przeszłością, toteż może potrzebują czasu żeby się zróżnicować ;)

      Usuń
    3. Och, a już się zmartwiłam, że mnie zignorowano!
      Kurczę no, to może ja jestem takim debilem, że nie nadążam :< Rozumiem koncepcję wrzucenia w świat, ale jednak trochę miałam wrażenie, że jeszcze mi przysypano głowę piaskiem, żebym na pewno tego nie przeżyła. Myślę, że każde wyjaśnienie można wpleść w tekst dość sprawnie, by nie było sztucznie, ale to prawdopodobnie rzeczywiście kwestia gustu ^^ Aczkolwiek dalej optuję za nieco większą wyrozumiałością wobec Czytelników, którzy nie czają bazy za szybko *przypadkiem wskazuje na siebie*
      Całkiem możliwe, że muszą się panowie usamodzielnić w tekście, żeby zacząć ich rozpoznawać. Najważniejsze, żeby tego nie zgubić, bo wyjdzie kaszana.
      Jeśli chodzi o przecinki... mam nadzieję, że fakt, iż zrobiłam ich korektę, w Twoim odbiorze nie ujmuje reszcie oceny ^^ Zawsze staram się przyłożyć i do tego, i do tego, a zauważyłam, że wielu ma problemy z interpunkcją. Staram się służyć pomocą!

      Usuń
  3. Pewnie można, ale trzeba by po pierwsze pomyśleć i poplanować, a po drugie mieć ten świat przygotowany ze szczegółami, a ja mam świata ogólne zarysy i piszę na żywioł ;)
    Panowie już się usamodzielniają, Lukar nabrał trochę charakteru w międzyczasie, Kaim jak wróci pewnie też nabierze, nie ukrywam, że uwaga o nich była chyba najcenniejszą w całej ocenie (nie to, że reszta cenna nie była).
    Przecinki absolutnie nie umniejszają, przeciwnie, podziwiam, że Ci się chciało, jakkolwiek jak mówię, kiedy zgłaszam się do oceny, nie zgłaszam się po betę ;)

    OdpowiedzUsuń