Pierwsze
wrażenie:
O losie, ludzie jeszcze żyją na Onecie,
niewiarygodne! Nie mówię tego z ironią, tylko szczerym zdumieniem; ja bym nie
wyrobiła. No dobrze, ale skupmy się na sednie sprawy, nie na moich osobistych
przemyśleniach odnośnie stron.
„Mowa snów”
to ładny, zachęcający i, przede wszystkim, polski adres. Od razu jestem
przychylniej nastawiona do historii, która ma polską nazwę, bo mi adres bloga
zwykle kojarzy się z tytułem powieści, a jaka polska powieść – czy też
tłumaczona zagraniczna – nie ma polskiego tytułu, jeśli istnieje taka
możliwość? No właśnie. Zatem to na plus. A czego się mogę po adresie
spodziewać?
Cóż, oby czegoś ciekawego.
No dobrze, belka nie jest specjalnie
zmuszająca do refleksji. Dobrze, że cytat w cudzysłowie, że podany autor, to
się chwali. Wiele więcej powiedzieć nie mogę, bo właściwie wszystko jest mniej
lub bardziej oczywiste. Nasuwa się krótka myśl, że bohater bądź bohaterka mogą
mieć problemy z powracającą przeszłością bądź sami będą żyli tą przeszłością,
krzywdząc bliskich. Ach, jakże się nasuwa Róża z „Cudzoziemki”… Ehem.
Matko, jaka nie w moim typie kobieta, żeby
nie powiedzieć, że straszną ma twarz. W nagłówku w sensie. Poza tym dość
schludnie, ale wrażenie uporządkowania zostaje zniszczone przez dwa czynniki,
które kolejno wymienię w następnych podpunktach. Kolorystyka oraz nagłówek
nastrajają mnie sceptycznie i nie czuję się specjalnie zachęcona do lektury,
ale bym nie uciekła z krzykiem.
7/10
Szata graficzna:
Jak już mówiłam, kobieta w nagłówku swą
aparycją bardziej mnie odrzuca niż przyciąga; osobiście także nie należę do
fanów kolaży, a tym właśnie jest projekt szablonu. Wolę korzystanie z bardziej
artystycznych prac niż sklecenie z kilku zdjęć aktorów obrazka i nawtykanie weń
brushy oraz innych atrakcji – ale co
kto lubi, taka krótka dygresja.
Kolory są nadzwyczaj mdłe i w ogóle mi się
nie podobają. Ani to jasne, ani ciemne, co bardzo ironiczne wpisuje się w
jesienną szarugę za oknem, o litości. W gruncie rzeczy jednak to chyba jedyne
mankamenty wyglądu – moje osobiste gusta, do których Autorka dostosowywać się
bynajmniej nie musi.
Ale przydałoby się wydłużyć tło szablonu,
jest za krótkie, przez co końcówka rozdziału znajduje się na powtarzającym się
nagłówku. Osobiście preferuję szablony, które da się tak pociąć, by obrazek
nagłówkowy znajdował się w uniwersalnej, ale nie wszyscy je wykonują. Poza tym
raczej niewiele więcej mam do powiedzenia.
6/10
Treść:
Treść:
Po pierwsze – brak justowania. Po drugie –
chwalę za akapity.
Teraz przejdę do wypisania błędów z
rozdziałów następujących: prolog, rozdział V, rozdział X oraz rozdział XII.
Refleksja po przejrzeniu pierwszych
rozdziałów – czemu w tym najnowszym nie ma justowania? Zaczęło boleć?
Zapis snów powinien pozostać jeden – albo
kursywą, albo nie.
Prolog:
1)
„Ale
chcę,
czy nie, to wszystko i tak się wydarzyło.” – zbędny.
2) „W
zasadzie,
to chyba lepiej, że wolę skupiać się na tym, co dopiero będzie.” – zbędny.
Rozdział
V:
1) „Oboje wiemy, jak to się stało i oboje wiemy,
że to twoje dziecko.” – zgubiony.
2) „Stanęłam
u
progu, patrząc na spokojnie śpiącą postać.” – u progu to się stoi zmiany, jeśli
chodzi o drzwi, zwykle w progu.
3) „A
ja byłam
absolutnie pewna, że mężczyzna, który pojawił się w moim śnie, nie był moim
ojcem.” – powtórzenie.
4) „Przynajmniej
nie tym ze zdjęcia, nie tym, po którym nosiłam nazwisko, nie tym z jakże
zwięzłych oraz niejasnych opowieści mamy…” – zgubiony.
5) „Nie
wiem,
ile stałam w bezruchu i otępieniu, ale czas wcale nie pomagał mi w wyjaśnieniu
czegokolwiek.” – zgubiony.
6) „Nie
mogłam
uwierzyć, że mama mogłaby mnie okłamać.” – powtórzenie.
7) „Pojawiło
się w niej zbyt wiele zdań zakończonych znakiem zapytania, zbyt wiele
niejasności.” – bo tak po polsku, pytań, brzmi zbyt mainstreamowo.
8) „Nawet
nie wiem,
kiedy moje oczy zapełniły się łzami.” – zgubiony.
9) „Nawet
nie wiem
kiedy moje oczy zapełniły się łzami. (…) Po raz kolejny zadałam sobie pytanie:
czego jeszcze nie
wiem?” – powtórzenie.
10) „Robiłam
cokolwiek, by zapełnić czas, a dopiero gdy wzeszło słońce, (…), a ja
nadal zastanawiałam się, co jej powiedzieć.” – powtórzenie.
11) „Co
prawda ujrzałam w pokoju tym razem inną, pustą butelkę po alkoholu, ale nie chciałam
popadać w paranoję.” – zbędny.
12) „-
Wiesz, sama nie wiem, od czego zacząć…” – zgubiony.
13) „Wiem,
że trudno uwierzyć moim słowom, ale… (...) Poza tym potwierdziły to słowa
babci, u której byłam całkiem niedawno.” – powtórzenie.
14) „-
Tak, wiem,
jak to brzmi…” – zgubiony.
15) „Poza
tym,
co ja właściwie chciałam usłyszeć?” – zbędny.
16) „Bez
względu na to, czy w rzeczywistości może on mi pomóc, czy nie, wierzę w moc
słów bardziej, niż
w cokolwiek innego.” – zbędny.
17) „Choć
właściwie,
czy to coś zmieni?” – zbędny.
18) „W
rzeczywistości nie potrafię zapomnieć o tym, co zobaczyłam dzisiejszej nocy, i
nie odpuszczę, dopóki czegoś więcej się nie dowiem.” – zgubiony.
19) „(…)
i przez chwilę miałam
ochotę pójść tam, po czym po prostu porozmawiać z mamą, (…). Przede wszystkim
nie miałam
pojęcia, o co mam ją spytać. Ściśle mówiąc miałam masę pytań, (…)” – powtórzenie.
20) „Ściśle
mówiąc,
miałam masę pytań, jednak nie potrafiłam ubrać ich w odpowiednie słowa.” –
zgubiony.
21) „-
Mamo, czy przed tym, jak związałaś się z tatą… miałaś jeszcze
kogoś?” – zgubiony.
22) „Myślę,
że każdy,
zanim znajdzie tę jedyną osobę, może popełnić błąd i związać się z kimś
niewłaściwym.” – zgubiony.
Rozdział
X:
1) „On bez problemu wychwytuje jej
niepewność i za
dobrze zna to uczucie, by je zignorować.” – z całym szacunkiem, de fak?
2) „To
wyłącznie kwestia własnych przemyśleń, do których trzeba dojść samodzielnie.” –
tak się składa, że do moich
przemyśleń nie może dojść nikt inny poza mną…
3) „Postanawia
kontynuować.”
– dwukropek.
4) „Wyłącznie
unaoczniły mi, na czym naprawdę mi zależy, i jeżeli tylko na to
pozwolisz, postaram się potraktować dziecko, które urodzisz, jak swoje własne.”
– zgubiony.
5) „Kolejny
raz spodziewała się czegoś diametralnie innego.” – źle brzmi, lepiej by było „zupełnie”.
6) „Mianowicie
kieruje mną jedno, proste uczucie, mimo wszystko silniejsze i potężniejsze niż
cokolwiek innego.” – zbędny.
7) „Fałsz,
że związała się z nim wyłącznie z braku jakichkolwiek innych kontaktów z ludźmi.
Złuda, że bardzo chciałaby odejść.” – rozumiem próbę zabiegu stylistycznego, ale to zwyczajnie nie wygląda.
Pokraczne to-to.
8) „Widać,
że zaniemówiła, (…) bo on rozumie ją bez jakichkolwiek słów. Dobrze
wie, (…) bo
jego ciało wypełnia to samo ciepło.” – powtórzenie.
9) „Tej
nocy nabrałam pewności do niektórych spraw.” – pewności nabiera się w
czymś, przynajmniej bardziej mi to brzmi. Chyba że „co do”, to już prędzej.
10) „Jeżeli
wierzyć snom – a
już dawno postanowiłam, (…) – to nie Jan był moim rodzicem, a tylko
takowego zamierzał zastąpić w miarę swoich możliwości.” – powtórzenie.
11) „Zwyczajnie
nie mogłam
uwierzyć, że Filip mógłby, wiedząc o tym, że ma dziecko, tak po
prostu pominąć
ten fakt.” – powtórzenie, w tym kontekście lepiej by było „zignorować”.
12) „Zwyczajnie
nie mogłam
uwierzyć, że Filip mógłby, (...) nie chciało mi się wierzyć, że wszystko mogłoby
być tak bajecznie proste. Dlatego nie chciałam od razu rezygnować z wcześniej
zaplanowanego wyjazdu.” – Oh God, why.
13) „Ciało poruszało się równo w rytm oddechów, na
twarzy widniał ledwie zauważalny, błogi uśmiech.” – musiał sapać jak miech
kowalski, że mu się całe ciało przy tym ruszało.
14) „Nie mogłam się nadziwić temu widokowi, bo dla odmiany mnie
całą noc dręczył sen i związane z nim wątpliwości.” – de fak am I reading, generalnie. Gdzie
sens?
15) „Z ulgą stwierdziłam, że choć pogoda
poprawiła się nieznacznie, to przynajmniej ustała już burza.” – dobrze,
spróbuję poszukać logiki. Logicznie czytając, poczuła ulgę, że mimo że pogoda
poprawiła się (a była burza), to jednak nie ma już burzy.
16) „Ponownie usiadłam na skraju łóżka,
sięgając po telefon jakby z rezygnacją, widmem porażki i bardziej automatycznie, niż z
poczucia, że osiągnę jakiś rezultat.” – czemu ona sięga po telefon z widmem
porażki?
17) „Już
miałam zrezygnować, kiedy zdało mi się, że usłyszałam jakiś niewyraźny głos.” – jak coś
jest niewyraźne, nie może być już jakieś.
18) „Zostawiłaś
tylko jedną kartkę, nic więcej, i nie miałam pojęcia, dlaczego nie wróciłaś,
dlaczego chociaż nie odbierzesz telefonu…” – zgubiony.
19) „a ja nie
spałam pół nocy i zamartwiałam się, tylko dlatego, że jestem zwykłą histeryczką.” –
zbędny.
20) „Jednak
zreflektowałam się i starałam złagodzić ton głosu, bo krzyk pewno
nie dałby zamierzonego efektu.” – pewno, jeno by Jontek się zyźlił.
21) „dodałam, czując,
że nie mam siły na dalszą rozmowę. Zaraz po tym, jak odłożyłam telefon, poczułam
spływające po moich policzkach łzy.” – powtórzenie.
22) „Co prawda, nadal
nie widziałam żadnego sensu w wyjeździe mamy, nie miałam pojęcia, których
znajomych chciała odwiedzić i dlaczego nie mogła tego dokładniej zaplanować, oraz
ile było w jej słowach prawdy, (…)” – pierwszy raczej zbędny, ale nie jest
błędem (zależy od tego, jak zdanie ma być intonowane), jednak drugi już
zdecydowanie aut.
23) „otwierając
szeroko zasapane
oczy.” – szeroko otwierając, bo chyba nie miał szeroko zaspanych oczu. Tfu,
zasApanych nawet!
24) „Podążaliśmy
główną ulicą w stronę parku, znajdującego się mniej więcej pół kilometra
dalej.” – zbędny.
25) „Zwłaszcza, gdy to
mówił, w oczach cały czas miałam obrazy ze snu.” – zbędny.
26) „Wplotłam dłoń
Wojtka między swoją, jakby chcąc nabrać przekonania, że to może
połączyć nas ze sobą na zawsze, a nikt i nic nie będzie mogło tego zmienić.” –
jak można coś wpleść między swoją dłoń? Możne spleść ze sobą palce obu dłoni,
można spleść dłonie w uścisku, ale nie poznałam techniki wplatania dłoni faceta
między swoją, w dodatku tylko jedną.
27) „Nie
chciałam tłumaczyć się z własnych wyborów, a jeszcze bardziej nie lubiłam ich
zmieniać,
ani roztrząsać sprawy całymi miesiącami.” – zbędny.
28) „Nie
widziałam w tym sensu, więc po którymś z podobnych pytań, płynnie przeszłam do tematu Blanki
i Nadii.” – zbędny.
29) „– Wszystkim nam
nie jest łatwo.” – zmieniłabym na „nikomu”.
30) „Zwłaszcza, że
niedługo przyjedzie jej kuzynka i zapewne postara się jej pomóc” – zbędny.
31) „powiedziałam,
już teraz mając w wyobraźni nasze spotkanie, które niedługo miało nadejść, i
dlatego też,
coraz mniej wierząc, że rzeczywiście cokolwiek się zmieni.” – zgubiony. Poza
tym szukałam logiki w zdaniu i doszłam do wniosku, że bez tego czerwonego
przecinka jest ciut logiczniej. Ale nadal nie wiem, jaki jest ciąg
przyczynowo-skutkowy w tym zdaniu.
32) „Ja tym czasem
nadal nie pozbyłam się wszystkich myśli towarzyszących mi rano i
podświadomie od razu przeszłam do rozważań, jaką ustalić datę mojego wyjazdu.”
– RAZEM.
33) „Jakaś
niematerialna siła ciągnęła mnie do miejscowości, (…) Od tych planów odciągnęły
mnie na chwilę słowa Wojtka(…)” – brzydko brzmi.
34) „Zatrzymał się przy
tym w miejscu, ugiął lekko kolana, wyrównując różnicę wzrostów i upewniając
się, że teraz na pewno go słucham.” – a można się zatrzymać inaczej niż w
miejscu?
35) „Rozglądnęłam
się wokół, spostrzegając, że przechodzimy tą uliczką któryś raz z kolei, ubrania mimo
wszystko trochę przemokły, a zegarek zaczął pokazywać godzinę popołudniową.” –
ROZEJRZAŁAM. I podobne sformułowanie było niedaleko wcześniej, fe.
36) „Wobec
tego,
oboje weszliśmy
do środka, powracając do świata całkiem zwyczajnych potrzeb i
czynności.” – zbędny. Da się wejść na zewnątrz?
37) „– Idziesz
już?
– spytałam, podchodząc bliżej i widząc, że zebrał już wszystkie swoje rzeczy.” –
powtórzenie.
38) „Dopiero, gdy to
powiedział, zupełnie się rozbudziłam i zdałam sobie sprawę, że już za kilka
godzin powinna wrócić mama.” – zbędny.
39) „Wtedy też
zapanował mną
wyjątkowo intensywny strach.” – zapanować nad czymś i zawładnąć czymś.
40) „Pomimo wszelkich
okoliczności, nadal w głowie majaczyła niechciana myśl, że dałabym
radę znieść wszystko, byle nie utratę bliskiej mi osoby.” – zbędny. I jakich
okoliczności znowu?
Rozdział
XII:
1) „Nie ufa Filipowi, ani
niczemu,
co jest z nim związane.” – zbędny,
zgubiony.
2) „Uwierz,
mimo wszystkiego,
co było kiedyś, nie chcę działać na niczyją szkodę, ani nie mam wygórowanych wymagań.”
– lepiej „tego”, zbędny.
3) „(…),
gdybym nawet nie spróbowała poznać swoich korzeni, stworzyć namiastki rodziny.
Chciałam znać
swoją tożsamość i ta chęć stała się silniejsza od czegokolwiek innego.” –
brzydko brzmi.
4) „ Zanim
zdążyłam się zorientować, moje myśli jak zwykle postanowiły zmienić bieg i
zająć mnie na długo swoją kontrowersyjnością, nie oszczędzając przy tym bólu
głowy.” – ta personifikacja myśli i jeszcze niefortunne słowo… to zdanie
krzywdzi.
5) „(…)
a zamiast utrzymywać neutralne stosunki, zdawała się zupełnie go znienawidzić i
definitywnie wykluczyć ze swojego życia.” – to są wyrażenia
dokonane, dokonane nie jest „zdawała”. Ona ciągle się zdawała, czyli jeszcze
nie skończyła się zdawać.
6) „Tak
było w każdym
z moich snów, które potrafiłam w każdej chwili przywołać w całej swojej
dokładności, z każdym nieistotnym szczegółem.” – powtórzenie, źle brzmi.
7) „A
zrozumienie było chyba niezbędne, jeżeli chciałam dojść do jakichś kluczowych wniosków.” – to
jest najgorszy wyraz do opisania czegokolwiek, bo nie oddaje NICZEGO. Zatem
trzeba się go wystrzegać.
8) „Zwolniłam
na moment, uspokajając tempo, w jakim mijał dzień, odkąd tylko otworzyłam
oczy.” – zgubiony. A tak w ogóle dzień jej mija z prędkością zależną od tempa
chodzenia? Niezła jest.
9) „Rozejrzałam
się za jakąś ławką, na której mogłabym na chwilę odpocząć i wtedy dopiero zauważyłam, dokąd
prowadził szary chodnik, którym podążałam.” – chwilę odpocząć albo na chwilę
spocząć.
10) „Nieco
oszołomiona, że to wszystko naprawdę wygląda tak, jak w mojej wyobraźni,
znacznie wolniej niż poprzednio, weszłam pomiędzy drzewa i schowałam się przed
deszczem pod jednym z nich, siadając na ławce.” – zbędny.
11) „W
głowie miałam
pustkę, bo inaczej nie dało się tego nazwać. Nie miałam pojęcia, co powiem, ani
czy w ogóle jakiś dźwięk zdoła wydobyć się z mojego gardła, ale nie zważałam na
to.” – powtórzenie, zbędny.
12) „Rozczarowanie, to
najdelikatniejsze określenie tego, co wtedy poczułam.” – zbędny.
13) „Potem
na wpół świadomie odeszłam w przeciwną stronę, zagłębiając się w głąb osiedla, choć
dobrze wiedziałam, że nic tu po mnie i powinnam zawrócić.” – i smarując chleb
masłem maślanym.
14) „Fakt,
że po dokładniejszym przyjrzeniu się mu, łudząco przypominał Filipa, z pewnością nie był
przypadkiem.” – zbędny.
15) „Fakt, że
po dokładniejszym przyjrzeniu się mu, (…) Wyglądał nieco inaczej, to fakt,
przede wszystkim przybyło mu lat, (…)” – powtórzenie.
16) „Jego
wzrok biegł teraz
trochę niżej, po moich pozlepianych włosach i kapiących ubraniach. Nie
chciałabym teraz
widzieć się w lustrze, bo mój stan był godny pożałowania.” – powtórzenie.
17) „zabrałam
jeszcze głos, bo mimo wszystko czułam się głupio, wpraszając się do środka.” –
zgubiony.
18) „powiedziałam
przymilnie, choć pomieszczenie w efekcie nie wydało mi się urządzone w dobrym
stylu.” – w istocie.
19) „Nie
miałam serca pytać o nic więcej, ani w ogóle dłużej męczyć go samą swoją
obecnością.” – zbędny.
20) „Dosłownie
przed chwilą zobaczyłam swojego ojca, który mógł co najwyżej podejrzewać, że
jestem jego córką, i który oznajmił mi, że od jakiegoś czasu nie żyję.” –
zgubiony.
21) „Najbardziej
zwariowane części mojej wyobraźni, nie mogłyby przewidzieć takiego biegu wydarzeń.”
– zbędny.
22) „Dopiero
nadjeżdżający pociąg uświadomił mi, gdzie się znajduję, i przypomniał, że sytuacja,
którą wciąż miałam w pamięci, wcale nie była urojeniem.” – zgubiony.
23) „Zanim
przeniosła na mnie swój wzrok, wyjęłam z torby chusteczki oraz szczotkę do
włosów i rozpaczliwie próbowałam przywołać się do porządku.” – doprowadzić.
24) „Zapewne
dlatego, że nasuwało mi się na myśl dużo więcej przemyśleń, które nie dawały ani na
chwilę od siebie odpocząć, niż wcześniej.” – brzydko, zgubiony.
25) „W
moim przypadku już chyba zaczynało być normą znajdywanie masowej ilości pytań zamiast
odpowiedzi, ilekroć starałam się coś wyjaśnić.” – znam liczbę masową, ale
masową ilość – nie.
26) „Następnie
miałam
ochotę wziąć rozgrzewający prysznic, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że jak
na dziś, mam
stanowczo dość wody.” – powtórzenie.
Co my tu mamy. Cóż, mamy coś – z niczym. Nie
znoszę takiej sytuacji, bo nie wiadomo, co z fantem zrobić, trudno wyrazić
konkretne zdanie, kiedy poziom utworu się waha. Aczkolwiek przy mojej
krytyczności…
Zacznę może od stylu – prosty, szkolny, nieco
niedojrzały, a przede wszystkim: nierówny. Niedojrzałość nie wynika z braku
mądrych, wydumanych słów, takie rzeczy się czuje. Autorka opisuje historię w
sposób jakby nie do końca realny, podczas gdy mamy do czynienia z opowieścią
realistyczną. Miesza konwencje zupełnie nieświadomie, ale irytująco, co
sprawia, że jakość tekstu stacza się po równi pochyłej.
Jednak to wszystko da się wypracować. Trzeba
pisać i czytać, to jest kluczem do stworzenia dobrego, głębokiego (i nie chodzi
o wiele metafor, naprawdę. Można pisać głęboko prostym językiem, zwalić z
krzesła jednym tylko słowem) stylu. Praktyka, praktyka, praktyka. Jedyne, co z
czystym sumieniem zauważę – Autorka musi ogarnąć jednolitość. Pisanie zdaniami
pojedynczymi, by nagle walnąć wielokrotnie złożone, w którym narrator sam się
gubi… to nie jest metoda. Moja rada jest taka: czytać dokładnie rozdziały,
najlepiej na głos, z uwzględnieniem interpunkcji, oczywiście, a gdy zacznie
brakować oddechu, rozdzielić zdanie. Albo zastanowić się, czy wszystkie
informacje mają sens, są jakkolwiek istotne bądź przydatne.
Z tego miejsca mogę przejść do opisów,
których mocno… brak. Z jednej strony skupiamy się z narracją (znowu
pierwszoosobową, cóż za istny wysyp) na przeżyciach wewnętrznych postaci, ale
jednocześnie można się tak cudownie bawić słowem w takim sposobie opowiadania! Można
oddać świat na tysiące sposobów, tak kolorowych i soczystych, że trudno to
sobie wyobrazić! Jako już skrajny przykład da się podłożyć „Sklepy cynamonowe”
Schulza, gdzie jest aż przesyt, ale jednocześnie narracja jest stricte z punktu widzenia bohatera,
który opowiada tak, jak on to odczuwa, nie próbuje być obiektywny. A tu? Sucho,
sucho, sucho, Sahara! Nic tu nie żyje, nie jest kolorowe, nie oddycha. A
szkoda.
Świat zdaje się być płaski, bezbarwny, nijaki,
bezosobowy. Nie można miejsc polubić ani poczuć je tak, jak czuje bohaterka –
przecież każdy z nas odczuwa każde miejsce nieco inaczej, inną atmosferę,
inaczej postrzega światło, kolory, inne ma gusta, wszystko. A tutaj momentami przypomina
to suchy raport dziennikarski, w dodatku napisany na szybko, żeby tylko mieć
już z głowy ten niezbędny punkt prozy.
Beznadzieja.
Dialogi zbudowane poprawnie, jednak ich
autentyczność zaciera się przez kreację postaci, o czym wspomnę później. W
każdym razie brakuje indywidualizacji oraz… czasami psychologicznej logiki.
Problem tkwi nie tyle w samych dialogach, co w bohaterach, ale jak wspomniałam –
o tym rozwinę się w innym podpunkcie, bo tak niefortunnie mamy zbudowane
kryteria.
Teraz słów kilka o fabule. Motyw oniryzmu
może być wykorzystywany na wiele sposób i w wielu odcieniach, Autorka
wykorzystała go w ten najprostszy, ale to nie znaczy, że najgorszy. Czegoś tu
jednak brakuje – bohaterka od razu bierze wszystko za pewnik, sprawdziwszy
informacje z tylko jednego snu. To też się zazębia z postacią, dlatego rzucę tu
jedynie tym hasłem, dodając, że to zupełnie tak, jakbym wzięła swój dzisiejszy
sen na poważnie – gdzie byłam łowczynią dusz i próbowałam uratować z niewoli
przyjaciółkę, ale zawiodłam, prawie zginęłam, a przyjaciółkę zaszlachtowano.
Z całym szacunkiem, równie prawdopodobne
powinny się jej wydawać tamte sny, podczas gdy ona uznaje, że na pewno przeżywa
wszystko z przeszłości matki. Mhm, cool
story, bro, tell me more.
Poza tym… PRAWIE NIC SIĘ NIE DZIEJE. To tylko
dwanaście rozdziałów, a szło mi jak krew z nosa, bo z początku nie mogłam się
do wszystkiego przemóc. Nic mnie nie interesowała ta przeszłość utajona, losy
bohaterki, a wątek alkoholizmu powitałam gromkim parsknięciem śmiechem,
przepraszam. W każdym razie całość wlecze się jak flaki, w dodatku rozjechane
walcem, i utrzymanie się przy monitorze wymagało nie lada samozaparcia. Co
więcej, momentami wolałam czytać kolejną lekturę – nie żebym nie lubiła lektur,
ale czytanie na terminy to poroniony pomysł – niż zagłębiać się w
niezobowiązującą historię.
Pochwalić jednak pragnę za ostatni rozdział. Bo
nagle coś mnie ukłuło, powierciłam się na krześle i nawet się zainteresowałam,
czemu on powiedział, że jego córka nie żyje. Tu brawo, to było dobre. Natomiast
wszystko wcześniej… Przepraszam za wulgaryzm, ale nie mogę się powstrzymać:
pierdolenie o Chopinie. Może to moja wina, może obyczajówki to po prostu
zupełnie nie mój konik, ale zdaje mi się, że dałoby się to bardziej porywająco
napisać. Nie trzeba z tego robić kryminału… sam styl mógłby sprawę załatwić. W
każdym razie – nie można stracić tej namiastki jakiejś akcji, która się teraz
pojawiła, bo cała historia raczy wziąć i zdechnąć, taka prawda.
25/40
Bohaterowie:
Bohaterowie:
Ach, masakra. To znaczy nie tak bardzo, ale
wystarczająco, żebym się wymownie skrzywiła. Niestety, kreacja jest kiepska.
Najbardziej, jak zwykle się to zdarza w tym
typie narracji, irytująca oraz niestrawna okazała się bohaterka. Infantylna,
naiwna, jeszcze egoistka – i to nie kwestia takiejże literackiej koncepcji,
tylko niekonsekwencji i braku wprawy w prowadzeniu postaci. Jej podejście do
Wojtka, który wyraźnie ma problem… poczułam ochotę, żeby głupią smarkatą
rozerwać na strzępy za to, jak go potraktowała. Nie zrobiła w sumie nic – NO WŁAŚNIE.
Argh, i jeszcze się na niego obraziła.
Jednocześnie jest kreowana na osobę zupełnie
inną, niejako rozsądną, odpowiedzialną, dojrzałą, wrażliwą. Chyba
przewrażliwioną, jeśli chodzi o ten zestaw, wszystkie inne cechy nie są niczym
podparte poza usilnymi dowodami z tekstu, które niekiedy sensu nie mają. Bohaterka
przeżywa biegunkę emocjonalną, miota się wśród względnych hormonów i nie może
pojąć zwykłych, bolesnych prawd o świecie. Nie nazwałabym jej idealistką,
raczej naiwną kretynką, przepraszam. Naprawdę, jej stworzenie jest tak
niekonsekwentne, że aż denerwujące, przez co trudno się czyta. Jak mogę
normalnie czytać, skoro gówniarę bym przeciągnęła przez katowskie koło co
najmniej?
Potem pojawia się jej rodzina – trochę jako
bohater zbiorowy. Mamusia jest cicha i zamknięta w sobie, ale da się lubić,
babcia mało rozmawia, rzekomy ojciec jeszcze jakoś walczy, żeby się wybić z tej
uroczej masy. Zwłaszcza boli podobieństwo między matką a babką, czego względnie
być nie powinno; tymczasem pani starsza to pomarszczona wersja Marzeny,
katastrofa.
Kolejnym bohaterem zbiorowym są inni znajomi
głównej bohaterki. Współpracownice i ich rodziny dokładniej. O nich nie powiem
nic, bo to po prostu… takie figurynki w historii. Niby mają tworzyć tło, tworzą
bezbarwną plamę. Takiego tła równie dobrze mogłoby nie być, naprawdę.
I wreszcie nieszczęsny Wojtek. Jego profil
sympatycznego, troskliwego chłopaka całkowicie kłóci się z koncepcją alkoholika
– nie dlatego, że alkoholicy nie mogą być troskliwi oraz sympatyczni, ale
Autorka wyciąga wszystko, za przeproszeniem, z dupy. Jednej nocy para ze sobą
śpi, następnego dnia albo bardzo niedługo potem Wojtek jest pijany dosłownie deus ex machina. Co więcej, panika
bohaterki z powodu jednej wypitej butelki – tak jest opisana ta scena odkrycia
tragedii – brzmi… groteskowo.
Oni mają osiemnaście lat, prawda? Autorka
była kiedyś z kumplami choćby z klasy na piwie? Jedna butelka to jest nic, a
wcale nie oznacza, że popadło się w ciężki alkoholizm. W ogóle cały problem
został tak infantylnie przedstawiony, że pozostaje mi załamać ręce i pokręcić z
pewną żałością głową. Sam pomysł dałoby się stworzyć, ale bohater ma chyba schizofrenię
– bez alkoholu chodzący anioł bez żadnych symptomów CHOROBY, a potem nagle
okropny, obojętny na wszystko alkoholik. Sensie, dokąd poszedłeś?
Tak więc kreacje nieprzemyślane,
niekonsekwentne, denerwujące. I jeszcze niektóre przemyślenia bohaterki… aż
wywracałam momentami oczami. Jeśli mogę coś podpowiedzieć – mniej filozoficznego
patosu, więcej zwyczajnego życia. Inaczej postaci na zawsze pozostaną
kukiełkami bez indywidualności, a szkoda by było.
Nadać im rys. Dopracować. Być konsekwentnym.
Wiedzieć, czego się chce.
5/10
Pomysł:
Pomysł:
Dobry. Nie najgorszy. Ale wykonanie bardzo
mocno przeciętne. Jestem ciekawa, czy motyw oniryzmu zostanie wyjaśniony, czy
zdoła Autorka myśl rozwinąć, czy coś więcej się za historią kryje. To dopiero
początek, jedynie boli, że nie udało się tego od razu przedstawić porywająco –
skopany start, no cóż, ale przed metą można wszystko wyrównać.
Ponadto w moim odczuciu oryginalnie. Co
więcej mówić? Nie widzę sensu w rozpisywaniu się z laniem wody. Ot, pracować.
10/15
Podstrony:
Co tu się dużo
rozpisywać – są w porządku, dość rozbudowane, ciekawe, podające podstawowe
informacje. Brak bohaterów, co dla mnie jest neutralne, podczas gdy niektórzy
uważają to za wadę lub zaletę. Opis autorki, coś o opowiadaniu… w porządku.
Jedyne, co bym
zmieniła, to nieco uszczupliła tę wzmiankę o fabule, by nie zdradzać zbyt wiele
– aktualnie tekst znajduje się na granicy z przesadzeniem w negatywną stronę,
lepiej go trochę cofnąć, żeby się nie chwiał.
Poza tym nic
do zarzucenia.
5/5
Podsumowanie:
Co tu dużo mogę powiedzieć – wszystko jest
powyżej. Czytało się nieco ciężko, ale nie tragicznie. Potrzeba sporo pracy
oraz przemyślenia pewnych spraw, by historia nabrała barw, poza tym dobre
podwaliny już są.
Obawiam się jednak, że punktów dodatkowych
nie przydzielę. No, poza jednym, za to niespodziewane zaciekawienie w
ostatnim rozdziale. To było dobre. Ale tylko tyle, jestem surowa oraz
wymagająca. Do pracy, rodacy!
59/100 –
dostateczna.
W końcu ocena w tym miesiącu! Jak to dobrze, że jednak ktoś tutaj jeszcze żyje! Ja, jeśli się odpowiednio zmotywuję i zepnę dupę, być może zdążę z oceną, ale... nie sądzę. No, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńSen Chu - w najbliższym czasie nie dodam żadnego rozdziału i w jeszcze bliższym tez nie dodam, bo po prostu nie mam ostatnio weny, a na siłe to pisać jest bezsensu. Czy mogłabyś ocenić mojego bloga mimo przeterminowania? Może do tego czasu coś naskrobię, ale jak na razie to mam tylko początek. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuń[lustro-zludzen]
Twój blog jest aktualnie w ocenie u mnie, więc nie będzie z tym najmniejszego problemu ;)
UsuńBardzo dziękuję za ocenę.
OdpowiedzUsuńWiem, jak wiele jest w moim opowiadaniu niedociągnięć i błędów, choć czasem samej trudno mi je zauważyć. Wiem, że muszę porządnie popracować i doceniam, że tak szczegółowo opisałaś swoje odczucia po przeczytaniu rozdziałów - na pewno wszelkie rady nie zostaną szybko zapomniane. Poza tym cieszę się, że choć ostatni rozdział przypadł Ci do gustu.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,
Animi