wtorek, 27 listopada 2012

[551] mowa-snow.blog.onet.pl



Pierwsze wrażenie:

O losie, ludzie jeszcze żyją na Onecie, niewiarygodne! Nie mówię tego z ironią, tylko szczerym zdumieniem; ja bym nie wyrobiła. No dobrze, ale skupmy się na sednie sprawy, nie na moich osobistych przemyśleniach odnośnie stron.
 Mowa snów” to ładny, zachęcający i, przede wszystkim, polski adres. Od razu jestem przychylniej nastawiona do historii, która ma polską nazwę, bo mi adres bloga zwykle kojarzy się z tytułem powieści, a jaka polska powieść – czy też tłumaczona zagraniczna – nie ma polskiego tytułu, jeśli istnieje taka możliwość? No właśnie. Zatem to na plus. A czego się mogę po adresie spodziewać?
Cóż, oby czegoś ciekawego.
No dobrze, belka nie jest specjalnie zmuszająca do refleksji. Dobrze, że cytat w cudzysłowie, że podany autor, to się chwali. Wiele więcej powiedzieć nie mogę, bo właściwie wszystko jest mniej lub bardziej oczywiste. Nasuwa się krótka myśl, że bohater bądź bohaterka mogą mieć problemy z powracającą przeszłością bądź sami będą żyli tą przeszłością, krzywdząc bliskich. Ach, jakże się nasuwa Róża z „Cudzoziemki”… Ehem.
Matko, jaka nie w moim typie kobieta, żeby nie powiedzieć, że straszną ma twarz. W nagłówku w sensie. Poza tym dość schludnie, ale wrażenie uporządkowania zostaje zniszczone przez dwa czynniki, które kolejno wymienię w następnych podpunktach. Kolorystyka oraz nagłówek nastrajają mnie sceptycznie i nie czuję się specjalnie zachęcona do lektury, ale bym nie uciekła z krzykiem.
7/10

            Szata graficzna:

Jak już mówiłam, kobieta w nagłówku swą aparycją bardziej mnie odrzuca niż przyciąga; osobiście także nie należę do fanów kolaży, a tym właśnie jest projekt szablonu. Wolę korzystanie z bardziej artystycznych prac niż sklecenie z kilku zdjęć aktorów obrazka i nawtykanie weń brushy oraz innych atrakcji – ale co kto lubi, taka krótka dygresja.
Kolory są nadzwyczaj mdłe i w ogóle mi się nie podobają. Ani to jasne, ani ciemne, co bardzo ironiczne wpisuje się w jesienną szarugę za oknem, o litości. W gruncie rzeczy jednak to chyba jedyne mankamenty wyglądu – moje osobiste gusta, do których Autorka dostosowywać się bynajmniej nie musi.
Ale przydałoby się wydłużyć tło szablonu, jest za krótkie, przez co końcówka rozdziału znajduje się na powtarzającym się nagłówku. Osobiście preferuję szablony, które da się tak pociąć, by obrazek nagłówkowy znajdował się w uniwersalnej, ale nie wszyscy je wykonują. Poza tym raczej niewiele więcej mam do powiedzenia.
6/10
            Treść:

Po pierwsze – brak justowania. Po drugie – chwalę za akapity.
Teraz przejdę do wypisania błędów z rozdziałów następujących: prolog, rozdział V, rozdział X oraz rozdział XII.
Refleksja po przejrzeniu pierwszych rozdziałów – czemu w tym najnowszym nie ma justowania? Zaczęło boleć?
Zapis snów powinien pozostać jeden – albo kursywą, albo nie.
Prolog:
1)     Ale chcę, czy nie, to wszystko i tak się wydarzyło.” – zbędny.
2)     „W zasadzie, to chyba lepiej, że wolę skupiać się na tym, co dopiero będzie.” – zbędny.
            Rozdział V:
1)     Oboje wiemy, jak to się stało i oboje wiemy, że to twoje dziecko.” – zgubiony.
2)     Stanęłam u progu, patrząc na spokojnie śpiącą postać.” – u progu to się stoi zmiany, jeśli chodzi o drzwi, zwykle w progu.
3)     A ja byłam absolutnie pewna, że mężczyzna, który pojawił się w moim śnie, nie był moim ojcem.” – powtórzenie.
4)     Przynajmniej nie tym ze zdjęcia, nie tym, po którym nosiłam nazwisko, nie tym z jakże zwięzłych oraz niejasnych opowieści mamy…” – zgubiony.
5)     Nie wiem, ile stałam w bezruchu i otępieniu, ale czas wcale nie pomagał mi w wyjaśnieniu czegokolwiek.” – zgubiony.
6)     Nie mogłam uwierzyć, że mama mogłaby mnie okłamać.” – powtórzenie.
7)     Pojawiło się w niej zbyt wiele zdań zakończonych znakiem zapytania, zbyt wiele niejasności.” – bo tak po polsku, pytań, brzmi zbyt mainstreamowo.
8)     Nawet nie wiem, kiedy moje oczy zapełniły się łzami.” – zgubiony.
9)     Nawet nie wiem kiedy moje oczy zapełniły się łzami. (…) Po raz kolejny zadałam sobie pytanie: czego jeszcze nie wiem?” – powtórzenie.
10) Robiłam cokolwiek, by zapełnić czas, a dopiero gdy wzeszło słońce, (…), a ja nadal zastanawiałam się, co jej powiedzieć.” – powtórzenie.
11) Co prawda ujrzałam w pokoju tym razem inną, pustą butelkę po alkoholu, ale nie chciałam popadać w paranoję.” – zbędny.
12) - Wiesz, sama nie wiem, od czego zacząć…” – zgubiony.
13) Wiem, że trudno uwierzyć moim słowom, ale… (...) Poza tym potwierdziły to słowa babci, u której byłam całkiem niedawno.” – powtórzenie.
14) - Tak, wiem, jak to brzmi…” – zgubiony.
15) Poza tym, co ja właściwie chciałam usłyszeć?” – zbędny.
16) Bez względu na to, czy w rzeczywistości może on mi pomóc, czy nie, wierzę w moc słów bardziej, niż w cokolwiek innego.” – zbędny.
17) Choć właściwie, czy to coś zmieni?” – zbędny.
18) W rzeczywistości nie potrafię zapomnieć o tym, co zobaczyłam dzisiejszej nocy, i nie odpuszczę, dopóki czegoś więcej się nie dowiem.” – zgubiony.
19) (…) i przez chwilę miałam ochotę pójść tam, po czym po prostu porozmawiać z mamą, (…). Przede wszystkim nie miałam pojęcia, o co mam ją spytać. Ściśle mówiąc miałam masę pytań, (…)” – powtórzenie.
20) Ściśle mówiąc, miałam masę pytań, jednak nie potrafiłam ubrać ich w odpowiednie słowa.” – zgubiony.
21) - Mamo, czy przed tym, jak związałaś się z tatą… miałaś jeszcze kogoś?” – zgubiony.
22) Myślę, że każdy, zanim znajdzie tę jedyną osobę, może popełnić błąd i związać się z kimś niewłaściwym.” – zgubiony.
         Rozdział X:
1)     On bez problemu wychwytuje jej niepewność i za dobrze zna to uczucie, by je zignorować.” – z całym szacunkiem, de fak?
2)     „To wyłącznie kwestia własnych przemyśleń, do których trzeba dojść samodzielnie.” – tak się składa, że do moich przemyśleń nie może dojść nikt inny poza mną…
3)     „Postanawia kontynuować.” – dwukropek.
4)     „Wyłącznie unaoczniły mi, na czym naprawdę mi zależy, i jeżeli tylko na to pozwolisz, postaram się potraktować dziecko, które urodzisz, jak swoje własne.” – zgubiony.
5)     „Kolejny raz spodziewała się czegoś diametralnie innego.” – źle brzmi, lepiej by było „zupełnie”.
6)     „Mianowicie kieruje mną jedno, proste uczucie, mimo wszystko silniejsze i potężniejsze niż cokolwiek innego.” – zbędny.
7)     „Fałsz, że związała się z nim wyłącznie z braku jakichkolwiek innych kontaktów z ludźmi. Złuda, że bardzo chciałaby odejść.” – rozumiem próbę zabiegu stylistycznego, ale to zwyczajnie nie wygląda. Pokraczne to-to.
8)     „Widać, że zaniemówiła, (…) bo on rozumie ją bez jakichkolwiek słów. Dobrze wie, (…) bo jego ciało wypełnia to samo ciepło.” – powtórzenie.
9)     Tej nocy nabrałam pewności do niektórych spraw.” – pewności nabiera się w czymś, przynajmniej bardziej mi to brzmi. Chyba że „co do”, to już prędzej.
10) Jeżeli wierzyć snom – a już dawno postanowiłam, (…) – to nie Jan był moim rodzicem, a tylko takowego zamierzał zastąpić w miarę swoich możliwości.” – powtórzenie.
11) Zwyczajnie nie mogłam uwierzyć, że Filip mógłby, wiedząc o tym, że ma dziecko, tak po prostu pominąć ten fakt.” – powtórzenie, w tym kontekście lepiej by było „zignorować”.
12) Zwyczajnie nie mogłam uwierzyć, że Filip mógłby, (...) nie chciało mi się wierzyć, że wszystko mogłoby być tak bajecznie proste. Dlatego nie chciałam od razu rezygnować z wcześniej zaplanowanego wyjazdu.” – Oh God, why.
13) Ciało poruszało się równo w rytm oddechów, na twarzy widniał ledwie zauważalny, błogi uśmiech.” – musiał sapać jak miech kowalski, że mu się całe ciało przy tym ruszało.
14) Nie mogłam się nadziwić temu widokowi, bo dla odmiany mnie całą noc dręczył sen i związane z nim wątpliwości.” – de fak am I reading, generalnie. Gdzie sens?
15) Z ulgą stwierdziłam, że choć pogoda poprawiła się nieznacznie, to przynajmniej ustała już burza.” – dobrze, spróbuję poszukać logiki. Logicznie czytając, poczuła ulgę, że mimo że pogoda poprawiła się (a była burza), to jednak nie ma już burzy.
16) Ponownie usiadłam na skraju łóżka, sięgając po telefon jakby z rezygnacją, widmem porażki i bardziej automatycznie, niż z poczucia, że osiągnę jakiś rezultat.” – czemu ona sięga po telefon z widmem porażki?
17) „Już miałam zrezygnować, kiedy zdało mi się, że usłyszałam jakiś niewyraźny głos.” – jak coś jest niewyraźne, nie może być już jakieś.
18) „Zostawiłaś tylko jedną kartkę, nic więcej, i nie miałam pojęcia, dlaczego nie wróciłaś, dlaczego chociaż nie odbierzesz telefonu…” – zgubiony.
19) „a ja nie spałam pół nocy i zamartwiałam się, tylko dlatego, że jestem zwykłą histeryczką.” – zbędny.
20) „Jednak zreflektowałam się i starałam złagodzić ton głosu, bo krzyk pewno nie dałby zamierzonego efektu.” – pewno, jeno by Jontek się zyźlił.
21) „dodałam, czując, że nie mam siły na dalszą rozmowę. Zaraz po tym, jak odłożyłam telefon, poczułam spływające po moich policzkach łzy.” – powtórzenie.
22) „Co prawda, nadal nie widziałam żadnego sensu w wyjeździe mamy, nie miałam pojęcia, których znajomych chciała odwiedzić i dlaczego nie mogła tego dokładniej zaplanować, oraz ile było w jej słowach prawdy, (…)” – pierwszy raczej zbędny, ale nie jest błędem (zależy od tego, jak zdanie ma być intonowane), jednak drugi już zdecydowanie aut.
23) „otwierając szeroko zasapane oczy.” – szeroko otwierając, bo chyba nie miał szeroko zaspanych oczu. Tfu, zasApanych nawet!
24) „Podążaliśmy główną ulicą w stronę parku, znajdującego się mniej więcej pół kilometra dalej.” – zbędny.
25) „Zwłaszcza, gdy to mówił, w oczach cały czas miałam obrazy ze snu.” – zbędny.
26) Wplotłam dłoń Wojtka między swoją, jakby chcąc nabrać przekonania, że to może połączyć nas ze sobą na zawsze, a nikt i nic nie będzie mogło tego zmienić.” – jak można coś wpleść między swoją dłoń? Możne spleść ze sobą palce obu dłoni, można spleść dłonie w uścisku, ale nie poznałam techniki wplatania dłoni faceta między swoją, w dodatku tylko jedną.
27) „Nie chciałam tłumaczyć się z własnych wyborów, a jeszcze bardziej nie lubiłam ich zmieniać, ani roztrząsać sprawy całymi miesiącami.” – zbędny.
28) „Nie widziałam w tym sensu, więc po którymś z podobnych pytań, płynnie przeszłam do tematu Blanki i Nadii.” – zbędny.
29) „– Wszystkim nam nie jest łatwo.” – zmieniłabym na „nikomu”.
30) „Zwłaszcza, że niedługo przyjedzie jej kuzynka i zapewne postara się jej pomóc” – zbędny.
31) „powiedziałam, już teraz mając w wyobraźni nasze spotkanie, które niedługo miało nadejść, i dlatego też, coraz mniej wierząc, że rzeczywiście cokolwiek się zmieni.” – zgubiony. Poza tym szukałam logiki w zdaniu i doszłam do wniosku, że bez tego czerwonego przecinka jest ciut logiczniej. Ale nadal nie wiem, jaki jest ciąg przyczynowo-skutkowy w tym zdaniu.
32) „Ja tym czasem nadal  nie pozbyłam się wszystkich myśli towarzyszących mi rano i podświadomie od razu przeszłam do rozważań, jaką ustalić datę mojego wyjazdu.” – RAZEM.
33) „Jakaś niematerialna siła ciągnęła mnie do miejscowości, (…) Od tych planów odciągnęły mnie na chwilę słowa Wojtka(…)” – brzydko brzmi.
34) Zatrzymał się przy tym w miejscu, ugiął lekko kolana, wyrównując różnicę wzrostów i upewniając się, że teraz na pewno go słucham.” – a można się zatrzymać inaczej niż w miejscu?
35) Rozglądnęłam się wokół, spostrzegając, że przechodzimy tą uliczką któryś raz z kolei, ubrania mimo wszystko trochę przemokły, a zegarek zaczął pokazywać godzinę popołudniową.” – ROZEJRZAŁAM. I podobne sformułowanie było niedaleko wcześniej, fe.
36) „Wobec tego, oboje weszliśmy do środka, powracając do świata całkiem zwyczajnych potrzeb i czynności.” – zbędny. Da się wejść na zewnątrz?
37) „– Idziesz już? – spytałam, podchodząc bliżej i widząc, że zebrał już wszystkie swoje rzeczy.” – powtórzenie.
38) „Dopiero, gdy to powiedział, zupełnie się rozbudziłam i zdałam sobie sprawę, że już za kilka godzin powinna wrócić mama.” – zbędny.
39) „Wtedy też zapanował mną wyjątkowo intensywny strach.” – zapanować nad czymś i zawładnąć czymś.
40) Pomimo wszelkich okoliczności, nadal w głowie majaczyła niechciana myśl, że dałabym radę znieść wszystko, byle nie utratę bliskiej mi osoby.” – zbędny. I jakich okoliczności znowu?
            Rozdział XII:
1)     Nie ufa Filipowi, ani niczemu, co jest z nim związane.” – zbędny, zgubiony.
2)     „Uwierz, mimo wszystkiego, co było kiedyś, nie chcę działać na niczyją szkodę, ani nie mam wygórowanych wymagań.” – lepiej „tego”, zbędny.
3)     (…), gdybym nawet nie spróbowała poznać swoich korzeni, stworzyć namiastki rodziny. Chciałam znać swoją tożsamość i ta chęć stała się silniejsza od czegokolwiek innego.” – brzydko brzmi.
4)      Zanim zdążyłam się zorientować, moje myśli jak zwykle postanowiły zmienić bieg i zająć mnie na długo swoją kontrowersyjnością, nie oszczędzając przy tym bólu głowy.” – ta personifikacja myśli i jeszcze niefortunne słowo… to zdanie krzywdzi.
5)     (…) a zamiast utrzymywać neutralne stosunki, zdawała się zupełnie go znienawidzić i definitywnie wykluczyć ze swojego życia.” – to są wyrażenia dokonane, dokonane nie jest „zdawała”. Ona ciągle się zdawała, czyli jeszcze nie skończyła się zdawać.
6)     Tak było w każdym z moich snów, które potrafiłam w każdej chwili przywołać w całej swojej dokładności, z każdym nieistotnym szczegółem.” – powtórzenie, źle brzmi.
7)     A zrozumienie było chyba niezbędne, jeżeli chciałam dojść do jakichś kluczowych wniosków.” – to jest najgorszy wyraz do opisania czegokolwiek, bo nie oddaje NICZEGO. Zatem trzeba się go wystrzegać.
8)     Zwolniłam na moment, uspokajając tempo, w jakim mijał dzień, odkąd tylko otworzyłam oczy.” – zgubiony. A tak w ogóle dzień jej mija z prędkością zależną od tempa chodzenia? Niezła jest.
9)     Rozejrzałam się za jakąś ławką, na której mogłabym na chwilę odpocząć i wtedy dopiero zauważyłam, dokąd prowadził szary chodnik, którym podążałam.” – chwilę odpocząć albo na chwilę spocząć.
10) Nieco oszołomiona, że to wszystko naprawdę wygląda tak, jak w mojej wyobraźni, znacznie wolniej niż poprzednio, weszłam pomiędzy drzewa i schowałam się przed deszczem pod jednym z nich, siadając na ławce.” – zbędny.
11) W głowie miałam pustkę, bo inaczej nie dało się tego nazwać. Nie miałam pojęcia, co powiem, ani czy w ogóle jakiś dźwięk zdoła wydobyć się z mojego gardła, ale nie zważałam na to.” – powtórzenie, zbędny.
12) Rozczarowanie, to najdelikatniejsze określenie tego, co wtedy poczułam.” – zbędny.
13) Potem na wpół świadomie odeszłam w przeciwną stronę, zagłębiając się w głąb osiedla, choć dobrze wiedziałam, że nic tu po mnie i powinnam zawrócić.” – i smarując chleb masłem maślanym.
14) Fakt, że po dokładniejszym przyjrzeniu się mu, łudząco przypominał Filipa, z pewnością nie był przypadkiem.” – zbędny.
15) Fakt, że po dokładniejszym przyjrzeniu się mu, (…) Wyglądał nieco inaczej, to fakt, przede wszystkim przybyło mu lat, (…)” – powtórzenie.
16) Jego wzrok biegł teraz trochę niżej, po moich pozlepianych włosach i kapiących ubraniach. Nie chciałabym teraz widzieć się w lustrze, bo mój stan był godny pożałowania.” – powtórzenie.
17) zabrałam jeszcze głos, bo mimo wszystko czułam się głupio, wpraszając się do środka.” – zgubiony.
18) powiedziałam przymilnie, choć pomieszczenie w efekcie nie wydało mi się urządzone w dobrym stylu.” – w istocie.
19) Nie miałam serca pytać o nic więcej, ani w ogóle dłużej męczyć go samą swoją obecnością.” – zbędny.
20) Dosłownie przed chwilą zobaczyłam swojego ojca, który mógł co najwyżej podejrzewać, że jestem jego córką, i który oznajmił mi, że od jakiegoś czasu nie żyję.” – zgubiony.
21) Najbardziej zwariowane części mojej wyobraźni, nie mogłyby przewidzieć takiego biegu wydarzeń.” – zbędny.
22) Dopiero nadjeżdżający pociąg uświadomił mi, gdzie się znajduję, i przypomniał, że sytuacja, którą wciąż miałam w pamięci, wcale nie była urojeniem.” – zgubiony.
23) Zanim przeniosła na mnie swój wzrok, wyjęłam z torby chusteczki oraz szczotkę do włosów i rozpaczliwie próbowałam przywołać się do porządku.” – doprowadzić.
24) Zapewne dlatego, że nasuwało mi się na myśl dużo więcej przemyśleń, które nie dawały ani na chwilę od siebie odpocząć, niż wcześniej.” – brzydko, zgubiony.
25) W moim przypadku już chyba zaczynało być normą znajdywanie masowej ilości pytań zamiast odpowiedzi, ilekroć starałam się coś wyjaśnić.” – znam liczbę masową, ale masową ilość – nie.
26) Następnie miałam ochotę wziąć rozgrzewający prysznic, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że jak na dziś, mam stanowczo dość wody.” – powtórzenie.

Co my tu mamy. Cóż, mamy coś – z niczym. Nie znoszę takiej sytuacji, bo nie wiadomo, co z fantem zrobić, trudno wyrazić konkretne zdanie, kiedy poziom utworu się waha. Aczkolwiek przy mojej krytyczności…
Zacznę może od stylu – prosty, szkolny, nieco niedojrzały, a przede wszystkim: nierówny. Niedojrzałość nie wynika z braku mądrych, wydumanych słów, takie rzeczy się czuje. Autorka opisuje historię w sposób jakby nie do końca realny, podczas gdy mamy do czynienia z opowieścią realistyczną. Miesza konwencje zupełnie nieświadomie, ale irytująco, co sprawia, że jakość tekstu stacza się po równi pochyłej.
Jednak to wszystko da się wypracować. Trzeba pisać i czytać, to jest kluczem do stworzenia dobrego, głębokiego (i nie chodzi o wiele metafor, naprawdę. Można pisać głęboko prostym językiem, zwalić z krzesła jednym tylko słowem) stylu. Praktyka, praktyka, praktyka. Jedyne, co z czystym sumieniem zauważę – Autorka musi ogarnąć jednolitość. Pisanie zdaniami pojedynczymi, by nagle walnąć wielokrotnie złożone, w którym narrator sam się gubi… to nie jest metoda. Moja rada jest taka: czytać dokładnie rozdziały, najlepiej na głos, z uwzględnieniem interpunkcji, oczywiście, a gdy zacznie brakować oddechu, rozdzielić zdanie. Albo zastanowić się, czy wszystkie informacje mają sens, są jakkolwiek istotne bądź przydatne.
Z tego miejsca mogę przejść do opisów, których mocno… brak. Z jednej strony skupiamy się z narracją (znowu pierwszoosobową, cóż za istny wysyp) na przeżyciach wewnętrznych postaci, ale jednocześnie można się tak cudownie bawić słowem w takim sposobie opowiadania! Można oddać świat na tysiące sposobów, tak kolorowych i soczystych, że trudno to sobie wyobrazić! Jako już skrajny przykład da się podłożyć „Sklepy cynamonowe” Schulza, gdzie jest aż przesyt, ale jednocześnie narracja jest stricte z punktu widzenia bohatera, który opowiada tak, jak on to odczuwa, nie próbuje być obiektywny. A tu? Sucho, sucho, sucho, Sahara! Nic tu nie żyje, nie jest kolorowe, nie oddycha. A szkoda.
Świat zdaje się być płaski, bezbarwny, nijaki, bezosobowy. Nie można miejsc polubić ani poczuć je tak, jak czuje bohaterka – przecież każdy z nas odczuwa każde miejsce nieco inaczej, inną atmosferę, inaczej postrzega światło, kolory, inne ma gusta, wszystko. A tutaj momentami przypomina to suchy raport dziennikarski, w dodatku napisany na szybko, żeby tylko mieć już z głowy ten niezbędny punkt prozy.
Beznadzieja.
Dialogi zbudowane poprawnie, jednak ich autentyczność zaciera się przez kreację postaci, o czym wspomnę później. W każdym razie brakuje indywidualizacji oraz… czasami psychologicznej logiki. Problem tkwi nie tyle w samych dialogach, co w bohaterach, ale jak wspomniałam – o tym rozwinę się w innym podpunkcie, bo tak niefortunnie mamy zbudowane kryteria.
Teraz słów kilka o fabule. Motyw oniryzmu może być wykorzystywany na wiele sposób i w wielu odcieniach, Autorka wykorzystała go w ten najprostszy, ale to nie znaczy, że najgorszy. Czegoś tu jednak brakuje – bohaterka od razu bierze wszystko za pewnik, sprawdziwszy informacje z tylko jednego snu. To też się zazębia z postacią, dlatego rzucę tu jedynie tym hasłem, dodając, że to zupełnie tak, jakbym wzięła swój dzisiejszy sen na poważnie – gdzie byłam łowczynią dusz i próbowałam uratować z niewoli przyjaciółkę, ale zawiodłam, prawie zginęłam, a przyjaciółkę zaszlachtowano.
Z całym szacunkiem, równie prawdopodobne powinny się jej wydawać tamte sny, podczas gdy ona uznaje, że na pewno przeżywa wszystko z przeszłości matki. Mhm, cool story, bro, tell me more.
Poza tym… PRAWIE NIC SIĘ NIE DZIEJE. To tylko dwanaście rozdziałów, a szło mi jak krew z nosa, bo z początku nie mogłam się do wszystkiego przemóc. Nic mnie nie interesowała ta przeszłość utajona, losy bohaterki, a wątek alkoholizmu powitałam gromkim parsknięciem śmiechem, przepraszam. W każdym razie całość wlecze się jak flaki, w dodatku rozjechane walcem, i utrzymanie się przy monitorze wymagało nie lada samozaparcia. Co więcej, momentami wolałam czytać kolejną lekturę – nie żebym nie lubiła lektur, ale czytanie na terminy to poroniony pomysł – niż zagłębiać się w niezobowiązującą historię.
Pochwalić jednak pragnę za ostatni rozdział. Bo nagle coś mnie ukłuło, powierciłam się na krześle i nawet się zainteresowałam, czemu on powiedział, że jego córka nie żyje. Tu brawo, to było dobre. Natomiast wszystko wcześniej… Przepraszam za wulgaryzm, ale nie mogę się powstrzymać: pierdolenie o Chopinie. Może to moja wina, może obyczajówki to po prostu zupełnie nie mój konik, ale zdaje mi się, że dałoby się to bardziej porywająco napisać. Nie trzeba z tego robić kryminału… sam styl mógłby sprawę załatwić. W każdym razie – nie można stracić tej namiastki jakiejś akcji, która się teraz pojawiła, bo cała historia raczy wziąć i zdechnąć, taka prawda.
25/40
            Bohaterowie:

Ach, masakra. To znaczy nie tak bardzo, ale wystarczająco, żebym się wymownie skrzywiła. Niestety, kreacja jest kiepska.
Najbardziej, jak zwykle się to zdarza w tym typie narracji, irytująca oraz niestrawna okazała się bohaterka. Infantylna, naiwna, jeszcze egoistka – i to nie kwestia takiejże literackiej koncepcji, tylko niekonsekwencji i braku wprawy w prowadzeniu postaci. Jej podejście do Wojtka, który wyraźnie ma problem… poczułam ochotę, żeby głupią smarkatą rozerwać na strzępy za to, jak go potraktowała. Nie zrobiła w sumie nic – NO WŁAŚNIE. Argh, i jeszcze się na niego obraziła.
Jednocześnie jest kreowana na osobę zupełnie inną, niejako rozsądną, odpowiedzialną, dojrzałą, wrażliwą. Chyba przewrażliwioną, jeśli chodzi o ten zestaw, wszystkie inne cechy nie są niczym podparte poza usilnymi dowodami z tekstu, które niekiedy sensu nie mają. Bohaterka przeżywa biegunkę emocjonalną, miota się wśród względnych hormonów i nie może pojąć zwykłych, bolesnych prawd o świecie. Nie nazwałabym jej idealistką, raczej naiwną kretynką, przepraszam. Naprawdę, jej stworzenie jest tak niekonsekwentne, że aż denerwujące, przez co trudno się czyta. Jak mogę normalnie czytać, skoro gówniarę bym przeciągnęła przez katowskie koło co najmniej?
Potem pojawia się jej rodzina – trochę jako bohater zbiorowy. Mamusia jest cicha i zamknięta w sobie, ale da się lubić, babcia mało rozmawia, rzekomy ojciec jeszcze jakoś walczy, żeby się wybić z tej uroczej masy. Zwłaszcza boli podobieństwo między matką a babką, czego względnie być nie powinno; tymczasem pani starsza to pomarszczona wersja Marzeny, katastrofa.
Kolejnym bohaterem zbiorowym są inni znajomi głównej bohaterki. Współpracownice i ich rodziny dokładniej. O nich nie powiem nic, bo to po prostu… takie figurynki w historii. Niby mają tworzyć tło, tworzą bezbarwną plamę. Takiego tła równie dobrze mogłoby nie być, naprawdę.
I wreszcie nieszczęsny Wojtek. Jego profil sympatycznego, troskliwego chłopaka całkowicie kłóci się z koncepcją alkoholika – nie dlatego, że alkoholicy nie mogą być troskliwi oraz sympatyczni, ale Autorka wyciąga wszystko, za przeproszeniem, z dupy. Jednej nocy para ze sobą śpi, następnego dnia albo bardzo niedługo potem Wojtek jest pijany dosłownie deus ex machina. Co więcej, panika bohaterki z powodu jednej wypitej butelki – tak jest opisana ta scena odkrycia tragedii – brzmi… groteskowo.
Oni mają osiemnaście lat, prawda? Autorka była kiedyś z kumplami choćby z klasy na piwie? Jedna butelka to jest nic, a wcale nie oznacza, że popadło się w ciężki alkoholizm. W ogóle cały problem został tak infantylnie przedstawiony, że pozostaje mi załamać ręce i pokręcić z pewną żałością głową. Sam pomysł dałoby się stworzyć, ale bohater ma chyba schizofrenię – bez alkoholu chodzący anioł bez żadnych symptomów CHOROBY, a potem nagle okropny, obojętny na wszystko alkoholik. Sensie, dokąd poszedłeś?
Tak więc kreacje nieprzemyślane, niekonsekwentne, denerwujące. I jeszcze niektóre przemyślenia bohaterki… aż wywracałam momentami oczami. Jeśli mogę coś podpowiedzieć – mniej filozoficznego patosu, więcej zwyczajnego życia. Inaczej postaci na zawsze pozostaną kukiełkami bez indywidualności, a szkoda by było.
Nadać im rys. Dopracować. Być konsekwentnym. Wiedzieć, czego się chce.
5/10
            Pomysł:

Dobry. Nie najgorszy. Ale wykonanie bardzo mocno przeciętne. Jestem ciekawa, czy motyw oniryzmu zostanie wyjaśniony, czy zdoła Autorka myśl rozwinąć, czy coś więcej się za historią kryje. To dopiero początek, jedynie boli, że nie udało się tego od razu przedstawić porywająco – skopany start, no cóż, ale przed metą można wszystko wyrównać.
Ponadto w moim odczuciu oryginalnie. Co więcej mówić? Nie widzę sensu w rozpisywaniu się z laniem wody. Ot, pracować.
10/15

            Podstrony:

Co tu się dużo rozpisywać – są w porządku, dość rozbudowane, ciekawe, podające podstawowe informacje. Brak bohaterów, co dla mnie jest neutralne, podczas gdy niektórzy uważają to za wadę lub zaletę. Opis autorki, coś o opowiadaniu… w porządku.
Jedyne, co bym zmieniła, to nieco uszczupliła tę wzmiankę o fabule, by nie zdradzać zbyt wiele – aktualnie tekst znajduje się na granicy z przesadzeniem w negatywną stronę, lepiej go trochę cofnąć, żeby się nie chwiał.
Poza tym nic do zarzucenia.
5/5

            Podsumowanie:

Co tu dużo mogę powiedzieć – wszystko jest powyżej. Czytało się nieco ciężko, ale nie tragicznie. Potrzeba sporo pracy oraz przemyślenia pewnych spraw, by historia nabrała barw, poza tym dobre podwaliny już są.
Obawiam się jednak, że punktów dodatkowych nie przydzielę. No, poza jednym, za to niespodziewane zaciekawienie w ostatnim rozdziale. To było dobre. Ale tylko tyle, jestem surowa oraz wymagająca. Do pracy, rodacy!

59/100 – dostateczna.

4 komentarze:

  1. W końcu ocena w tym miesiącu! Jak to dobrze, że jednak ktoś tutaj jeszcze żyje! Ja, jeśli się odpowiednio zmotywuję i zepnę dupę, być może zdążę z oceną, ale... nie sądzę. No, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sen Chu - w najbliższym czasie nie dodam żadnego rozdziału i w jeszcze bliższym tez nie dodam, bo po prostu nie mam ostatnio weny, a na siłe to pisać jest bezsensu. Czy mogłabyś ocenić mojego bloga mimo przeterminowania? Może do tego czasu coś naskrobię, ale jak na razie to mam tylko początek. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam! :D
    [lustro-zludzen]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój blog jest aktualnie w ocenie u mnie, więc nie będzie z tym najmniejszego problemu ;)

      Usuń
  3. Bardzo dziękuję za ocenę.
    Wiem, jak wiele jest w moim opowiadaniu niedociągnięć i błędów, choć czasem samej trudno mi je zauważyć. Wiem, że muszę porządnie popracować i doceniam, że tak szczegółowo opisałaś swoje odczucia po przeczytaniu rozdziałów - na pewno wszelkie rady nie zostaną szybko zapomniane. Poza tym cieszę się, że choć ostatni rozdział przypadł Ci do gustu.
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,
    Animi

    OdpowiedzUsuń